tło

tło
tło

sobota, 14 marca 2015

rozdział 9



                                                                          Nowy sprzęt
Wczoraj wieczorem, dostaliśmy z Theo rozkaz, wstawienia się u dowódcy. Wstałam wcześnie, wzięłam szybki prysznic. Gdy wróciłam do namiotu Theo jeszcze spał.
-Theo, czas wstawać. – powiedziałam.
-E tam… jeszcze chwile. – opowiedział zaspanym głosem.
Ubrałam bluzę z kapturem, kurtkę i buty. Gdy wiązałam sznurówki Theo wstał, ubrał się tak szybko, że wyszedł z namiotu równo ze mną. Udaliśmy się do Jasona Moore’a. Czekał już na nas, w swoim pięknym garniturze. Siedział za biurkiem, Jason jest niski, ale bardzo muskularny.
-Jesteśmy Sir. – powiedział Theo. – Jakieś złe wieści?
- Nie, ta noc była spokojna. Nasz oddział otrzymał nowy sprzęt : motory, auta terenowe, łodzie. Ogólnie dużo sprzętu. Każdy z kapitanów dostanie motor na wyłączność. – powiedział.
-Świetnie – powiedział Theo z szerokim uśmiechem.
-Motory i reszta pojazdów są w hangarze. – powiedział kładąc 2 klucze na biurku. – Idźcie odebrać swoje motory, będziecie je parkować obok namiotu. – wytłumaczył.
-Po co nam motory? – zapytałam.
- W nocy będziecie mieli dyżury, będziecie objeżdżać teren i sprawdzać czy nikt się tam nie kręci. Jeśli kogoś znajdziecie macie go przyprowadzić na przesłuchania.
-No spoko. – powiedziałam.
-Możecie już odejść.- powiedział Jason.
Theo i ja poszliśmy odebrać z hangaru motory.
-Umiesz tym jeździć? –zapytałam.
-Tak, tato mnie nauczył, przyjeżdżał takim do domu po służbie. – Nauczę cię.- powiedział uśmiechając się do mnie.
Doszliśmy do hangaru, przy drzwiach stał mężczyzna, wytłumaczyliśmy po co przyszliśmy, zaprowadził nas do pomieszczenia gdzie były motory. Oba niebieskie na jednym pisało Kapiatan Jane a na drugim Kapitan Theo. Popatrzyłam się na Theo, uśmiechał się. Podeszliśmy do maszyny i  wyprowadziliśmy z hangaru.
-Jedziemy na przejażdżkę? –zaproponował Theo.
- Jasne. – opowiedziałam.
Założył i zapiął kask, powiedział żebym wsiadła. Motor nie był duży, siedząc dotykałam stopami podłoża. Odpalił kluczykiem silnik. Pokazał gdzie hamulec, jak ruszać. Wszyscy mi od dziecka mówili, że szybko się uczę, pewnie w tym przypadku będzie tak samo. Ruszyłam powoli, Theo za mną. Przyśpieszyłam, czułam się świetnie, jak nigdy wcześniej. Theo mnie wyprzedził, szarżował. Machnął ręką żebym jechała za nim, zawiózł mnie do bardzo fajnego miejsca. Środek lasu, polana porośnięta kwiatami, cudowne miejsce. Zsiedliśmy z motorów.
-Szybko się uczysz. – powiedział z uśmiechem.
-Wiem. –odpowiedziałam.- Cudowne miejsce, jak je odkryłeś.
-Nie tylko ty, wychodzisz w środku nocy z namiotu. – powiedział, śmiejąc się.
-Dobra, dobra. – popatrzyłam na zegarek, zaraz jest zbiórka. – Piękne miejsce, ale musimy wracać.
Wsiedliśmy na motory i wróciliśmy do obozu, zostawiliśmy motory obok naszego namiotu. Poszliśmy na codzienną zbiórkę. Dzisiaj w harmonogramie nasz oddział ma trening walki wręcz. Weszliśmy na salę, była pusta, śmierdziało potem. Rozkazałam żeby się rozgrzali. Stanęli w rzędzie.
-Kapitan Theo pokaże wam podstawowe ciosy. – wytłumaczyłam.
Theo podszedł do worka treningowego i zaczął, z całej siły w niego bić. Przez koszulkę dopiero zauważyłam jakie ma wyrobione mięśnie, jest niesamowicie sliny. Każdy żołnierz podszedł do osobnego worka i zaczęli w niego  uderzać na wzór Theo. Theo stanął koło mnie i obserwował.
-Kiedy zdążyłeś nabrać takich muskułów? – zapytałam.
-Często tu przychodzę. –opowiedział.
Trenowali 2 godziny z przerwami, żeby się napić wody. Po obiedzie mieli czas wolny, niektórzy poszli na kurs prowadzenia pojazdów, niektórzy wrócili do namiotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz