Nowy sprzęt
Wczoraj
wieczorem, dostaliśmy z Theo rozkaz, wstawienia się u dowódcy. Wstałam
wcześnie, wzięłam szybki prysznic. Gdy wróciłam do namiotu Theo jeszcze spał.
-Theo, czas
wstawać. – powiedziałam.
-E tam…
jeszcze chwile. – opowiedział zaspanym głosem.
Ubrałam
bluzę z kapturem, kurtkę i buty. Gdy wiązałam sznurówki Theo wstał, ubrał się
tak szybko, że wyszedł z namiotu równo ze mną. Udaliśmy się do Jasona Moore’a.
Czekał już na nas, w swoim pięknym garniturze. Siedział za biurkiem, Jason jest
niski, ale bardzo muskularny.
-Jesteśmy
Sir. – powiedział Theo. – Jakieś złe wieści?
- Nie, ta
noc była spokojna. Nasz oddział otrzymał nowy sprzęt : motory, auta terenowe,
łodzie. Ogólnie dużo sprzętu. Każdy z kapitanów dostanie motor na wyłączność. –
powiedział.
-Świetnie –
powiedział Theo z szerokim uśmiechem.
-Motory i
reszta pojazdów są w hangarze. – powiedział kładąc 2 klucze na biurku. –
Idźcie odebrać swoje motory, będziecie je parkować obok namiotu. – wytłumaczył.
-Po co nam
motory? – zapytałam.
- W nocy
będziecie mieli dyżury, będziecie objeżdżać teren i sprawdzać czy nikt się tam
nie kręci. Jeśli kogoś znajdziecie macie go przyprowadzić na przesłuchania.
-No spoko. –
powiedziałam.
-Możecie już
odejść.- powiedział Jason.
Theo i ja
poszliśmy odebrać z hangaru motory.
-Umiesz tym
jeździć? –zapytałam.
-Tak, tato
mnie nauczył, przyjeżdżał takim do domu po służbie. – Nauczę cię.- powiedział
uśmiechając się do mnie.
Doszliśmy do
hangaru, przy drzwiach stał mężczyzna, wytłumaczyliśmy po co przyszliśmy,
zaprowadził nas do pomieszczenia gdzie były motory. Oba niebieskie na jednym
pisało Kapiatan Jane a na drugim Kapitan Theo. Popatrzyłam się na Theo,
uśmiechał się. Podeszliśmy do maszyny i
wyprowadziliśmy z hangaru.
-Jedziemy na
przejażdżkę? –zaproponował Theo.
- Jasne. –
opowiedziałam.
Założył i zapiął
kask, powiedział żebym wsiadła. Motor nie był duży, siedząc dotykałam stopami
podłoża. Odpalił kluczykiem silnik. Pokazał gdzie hamulec, jak ruszać. Wszyscy
mi od dziecka mówili, że szybko się uczę, pewnie w tym przypadku będzie tak
samo. Ruszyłam powoli, Theo za mną. Przyśpieszyłam, czułam się świetnie, jak
nigdy wcześniej. Theo mnie wyprzedził, szarżował. Machnął ręką żebym jechała za
nim, zawiózł mnie do bardzo fajnego miejsca. Środek lasu, polana porośnięta
kwiatami, cudowne miejsce. Zsiedliśmy z motorów.
-Szybko się
uczysz. – powiedział z uśmiechem.
-Wiem.
–odpowiedziałam.- Cudowne miejsce, jak je odkryłeś.
-Nie tylko
ty, wychodzisz w środku nocy z namiotu. – powiedział, śmiejąc się.
-Dobra,
dobra. – popatrzyłam na zegarek, zaraz jest zbiórka. – Piękne miejsce, ale
musimy wracać.
Wsiedliśmy
na motory i wróciliśmy do obozu, zostawiliśmy motory obok naszego namiotu.
Poszliśmy na codzienną zbiórkę. Dzisiaj w harmonogramie nasz oddział ma trening
walki wręcz. Weszliśmy na salę, była pusta, śmierdziało potem. Rozkazałam żeby
się rozgrzali. Stanęli w rzędzie.
-Kapitan
Theo pokaże wam podstawowe ciosy. – wytłumaczyłam.
Theo
podszedł do worka treningowego i zaczął, z całej siły w niego bić. Przez
koszulkę dopiero zauważyłam jakie ma wyrobione mięśnie, jest niesamowicie
sliny. Każdy żołnierz podszedł do osobnego worka i zaczęli w niego uderzać na wzór Theo. Theo stanął koło mnie i
obserwował.
-Kiedy
zdążyłeś nabrać takich muskułów? – zapytałam.
-Często tu
przychodzę. –opowiedział.
Trenowali 2
godziny z przerwami, żeby się napić wody. Po obiedzie mieli czas wolny,
niektórzy poszli na kurs prowadzenia pojazdów, niektórzy wrócili do namiotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz