Kilka dni
Dopiero gdy
zapadł zmrok razem z Jasonem wróciliśmy do hotelu. Porozchodziliśmy się po
pokojach. Theo nadal nie było. Zaczęłam się pakować, jutro jadę na kilka dni do
rodziców. W trakcie pakowania do pokoju wszedł Theo, zamknął za sobą drzwi i
usiadł na łóżku.
-Dokąd się
wybierasz? – zapytał.
-Jadę na
kilka dni do domu. – odpowiedziałam.
-Pojadę z
tobą. – odparł.
-Po co? Żeby
i tam traktować mnie jak powietrze?
-O czym ty
mówisz? – zapytał podenerwowany.
-W ogóle ze
mną nie rozmawiasz, wychodzi od razu jak wstajesz i nie ma cię do nocy. I ty
się jeszcze pytasz o czym ja mówię?!
-Przesadzasz.
-Przestań
się tak zachowywać. Co w ciebie wstąpiło?! Znudziłam ci się?
-Nie, kocham
cię, po prostu miałem kilka spraw do załatwienia. – odparł.
-Ciekawe
jakich… Wychodzę, wrócę za 3-4 dni, tak mówię, jakby ktoś pytał. – powiedziałam
zamykając za sobą drzwi.
Wybiegł za
mną i chwycił mnie za rękę.
-Zaczekaj. –
wyszeptał. – Przepraszam.
-Daj mi
spokój, musze ochłonąć, pogadamy za kilka dni.
Wyrwałam się
z uścisku i wyszłam z hotelu. Jakiś czas temu, dostaliśmy informacje, że możemy
wypożyczać sobie motory z garażu hotelu. Pojadę do domu motorem. Inną drogą niż
tu przyszliśmy, nie przez las. Założyłam kaptur i odpaliłam motor. Do garażu
wbiegł Jason i wskoczył mi pod koła, zahamowałam w samą porę.
-Dokąd
jedziesz? – zapytał zdyszany.
-Do domu, na
kilka dni. – odpowiedziałam.
-Mogę jechać
z tobą? Mam tak siostrę.
-Jasne. –
odpowiedziałam bez wahania.
Założył swój
plecak i wsiadł na motor. Machnął ręką, żebym pojechała za nim. Dobrze, że nie
jadę sama, z Jasonem czuję się bezpiecznie. Przez te kilka dni nie zamierzam
myśleć Theo. Chcę porozmawiać z rodzicami i Willem.
Jechaliśmy
dobre 2 godziny, stąd widać już obóz. Ludzie nie śpią już w piwnicach, w
namiotach świecą się światła, ludzie gdy tylko usłyszeli silnik od razu wybiegli
z namiotów. Z daleka widzę 2 dorosłych ludzi w fartuchach. Moi rodzice.
Zatrzymuję się kilka metrów przed nimi, rzucają mi się na ramiona.
-Kochanie,
dobrze że jesteś. –wyszeptał tato.
-Gdzie Will?
–zapytałam.
-Chodź. –
powiedział tato.
Zaprowadził mnie
do namiotu. Will siedział i czekał, aż dowie się co się dzieje.
-Will!
-Jane!
Żyjesz. – wyszeptał.
-Wróciło ci
czucie w rękach. – zauważyłam.
-To dzięki
twoim rodzicom. – powiedział.
-Całe
szczęście. – zaśmiałam się.
Opowiedziałam
mu o całej sytuacji, o mieście z którym mamy pakt.
-Z kim
przyjechałaś? – zapytał.
-Z Jasonem.
-A gdzie
twój chłopak? – jesteśmy pokłóceni.
W tym momencie wszedł do namiotu Jason, pewnie
słyszał co mówiłam Willowi.
-Hej jak się
masz? – zapytał podając rękę Willowi.
-Daje radę!
-Hej Jane,
chodź na chwilkę.
Wyszłam z
Jasonem z namiotu. Odwrócił się do mnie i patrzył mi w oczy.
-Co tam u
twojej siostry? – zapytałam przerywając ciszę.
-Wszystko
dobrze. Pokłóciłaś się z Theo? – zapytał.
-Tak, drobna
sprzeczka, rozmawialiśmy o tym na spacerze. – wytłumaczyłam.
-Jeśli nie
chcesz o tym mówić, nie musimy. Ale mam zabawną prośbę. – powiedział.
-Zabawną
mówisz? Słucham.
-Nie mam
gdzie spać. – zaśmiał się.
-Chodź. –
odwzajemniłam uśmiech.
Zaprowadziłam
go do piwnicy którą Theo przygotował dla nas.
-Wow ładnie
tu. – powiedział Jason rozglądając się.
Rozmawialiśmy
całą noc między innymi o czasach w wojsku, śmiesznych sytuacjach. Odpowiedział
mi o swojej siostrze. On ma tylko ją a ona tylko jego. Ma zaledwie 13 lat.
Nazywa się Julia. Powiedziałam, że zapytam rodziców czy mogą się nią zająć, gdy
nie będzie Jasona. Znając rodziców, zgodzą się. Mimo ciężkiego dnia nie chcę
spać czuję się pełna sił. Odkąd trafiłam do wojska ani razu nie płakałam. Być
może wybuch moich emocji się zbliża, ale chcę być silna. Dobrze, że mam tutaj
na kim polegać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz