tło

tło
tło

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 64

Byłam jeszcze przez chwilę w ramionach Iana, ale doskonale wiedziałam że będę musiała wyrwać się z tych silnych ramion i pobiec za Theo. Wyrwałam się z uścisku, on nie odezwał się ani słowem a ja pobiegłam najszybciej jak potrafiłam za Theo. Mimo że biegłam bardzo szybko dotarcie do miejsca gdzie on był trochę mi zajęło. Siedział pod drzewem, twarz miał ukrytą w dłoniach. Do moich uszu dotarł cichy szloch. Stanęłam przed nim jak słup, pierwszy raz widziałam go w takim stanie, bardzo było mi go szkoda jednak nie wiedziałam skąd to poczucie winy. Zabicie mordercy w takich okolicznościach było konieczne. Stałam tylko i czekałam na jego reakcję... 
Podniósł głowę spojarzał na mnie, z grymasem się do mnie uśmiechnął, oczy miał zalane łzami. 
-Jane... - wyszeptał.
Stałam nadal nie byłam w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa... serce krajało mi się na widok jego łzów.
Wstał, otrzepał spodnie podszedł do mnie, choć między nami nadal był dość spory odstęp. -Tak bardzo chciałbym teraz cię przytulić, pocałować, znów poczuć zapach twoich włosów, twój zapach Jane. Ale nie mogę...
-Dlaczego nie możesz!? - krzyknęłam z oburzeniem.
Lekko się zaśmiał, otarł rękawem łzy. Cofnął się kilka kroków i tylko wyszeptał:
-Kocham cię... 
Nie zdąrzyłam nic powiedzieć jak widziałam broń przy jego skroni. Ułamek sekundy jak padł strzał a on leżał zakrwawiony u moich stóp. 

Wracam

Dokładnie o godzinie 21:53 dnia 27.02.2015 roku po długim czasie nieaktywności naszła mnie wena ochota kontunuacji mojej powieści. Moi drodzy czytelnicy bardzo was przepraszam że tak odpuściłam ale dzisiaj deklaruje wam że wracam! Nie jestem w stanie przewidzieć jak często będą się pojawiały rozdziały ale obiecuje że będą :D więc liczę na wasze wsparcie i wytrwałość, mam nadzieję ze bd dobrze także, trzymajcie kciuki a ja się biorę do realizacji pomysłów

                                                                                                                           Julia