tło

tło
tło

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 33



                             Ten jest wasz

Zaraz po obiedzie pożegnałam się z rodzicami i Willem i ruszyliśmy w stronę miasta. Niebo było zachmurzone, zaczął padać gęsty deszcz. Dojechaliśmy na miejsce szybko. Walter czekał przy drzwiach, ręce miał skrzyżowane na piersi.
-W końcu jesteście. – rzucił Walter i machnął ręką.
-Czemu akcja została przeprowadzona dzisiaj? – zapytał Jason.
-To szpiedzy, kręcili się koło bramy, strażnicy ich złapali. – odparł Walter.
-Napisałeś, że mamy kogoś przesłuchać. – powiedziałam.
-Ta, tutaj macie kartkę pytań . – odpowiedział i podał mi katkę.
-Rękoczyny dozwolone? – zapytał Jason.
-Uspokój się. – odparł Walter.
Dziwnie się dzisiaj zachowuje, jest zmęczony całą tą sytuacją. W sumie mu się nie dziwie. Zaprowadził nas do pokoju gdzie za stołem siedział mężczyzna. Niski, brodaty, zielonooki mężczyzna. Włosy miał dłuższe ode mnie, upięte na samurajka. Weszłam do pokoju jako pierwsza, cały czas patrzył na mnie, nawet nie zerknął ani na Jasona ani na Theo. To dziwne.
-Taka młoda i już wojsku. – zaczął mężczyzna.
-Proszę powiedzieć jak się pan nazywa. – zignorowałam to co powiedział.
-Felipe.
-Nazwisko. – dodał zniecierpliwiony Jason.
Mężczyzna nawet na niego nie popatrzył cały czas wzrok skupiony na mnie.
-Nic wam nie powie moje nazwisko.
-My to ocenimy. Nazwisko. – warknął Jason.
-Felipe Rosel. – odparł i popatrzył zdenerwowanym wzrokiem na Jasona.
-Czego szukaliście przy naszym ogrodzeniu? – zapytał.
-Informacji dla mojego przełożonego, ciężko się domyślić?
-Kim jest twój przełożony? – zapytał zaciekawiony Theo.
-Prezydentem miasta które was zniszczy.
Te słowa utknął mi w pamięci na długo. Wstałam, kopniakiem odsunęłam krzesło i wyszłam. Na korytarzu spotkałam prezydenta i Veronice.
-Czy coś się stało? – zapytał.
-Mężczyzna którego mieliśmy przesłuchać powiedział, że prezydent ich miasta nas zniszczy.
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Po minie prezydenta widziałam, że jest tak samo zaniepokojony jak ja.
-Pójdę do niego. Dziecko idź odpocznij.
-Proszę, żeby nie mówił pan do mnie dziecko. Chcę brać udział w przesłuchaniu. – odparłam.
-Od początku wiedziałem, że jesteś osobą która po trudnej wiadomości, nie usiądzie w kącie i nie będzie ryczeć. Jesteś kobietą która jest gotowa stanąć do walki mimo ciągłych ciosów które dostaje. Dzięki nim stajesz się coraz silniejsza.
Nie odpowiedziałam. Czułam się lekko gdy prezydent to mówił. Pierwszy raz od dawna ktoś mnie pochwalił. To bardzo miłe. Weszłam do pokoju razem z prezydentem. Już nie siadałam na krzesło, miejsce naprzeciwko więźnia zajął prezydent. Panowała cisza, mężczyzna patrzył ze skupieniem na naszego sojusznika.
-Nawet mając sojuszników, nie jesteście wstanie stawić nam czoła. – przerwał ciszę Felipe.
-Czemu myślisz, że chcemy stawać do walki? – zapytał prezydent.
-Co, może chcecie podpisać pakt o nieagresji z nami co? Mój dowódca nigdy się na to nie zgodzi. On chce mieć jak najwięcej terytorium dla siebie. Nie jest zainteresowany sojuszem.
-Skoro nie jest zainteresowany stawimy mu czoła mimo wszystko.
-Powodzenia.
Jason nie wytrzymał, uderzył mężczyznę zamkniętą ręką w twarz. Felipe był przywiązany do krzesła, przechylił się na bok, ale zaraz wrócił do pierwotnej pozycji.
-Bardzo nie lubię, jak ktoś jest tak pewny siebie. – rzucił Jason.
-Rozwiąż mnie i wtedy uderz cwaniaku.
Mam dość, marzę o prysznicu, o ciepłym łóżku. Nie chcę o tym na razie słyszeć. Chcę chodź na chwilkę odpocząć. Zapomnieć. Wyszłam z pokoju, Theo wyszedł za mną. Złapał mnie za rękę i razem wróciliśmy do pokoju.
-Jane nie przejmuj się tym co mówi. Blefuje. – uspokajał mnie Theo.
-Skąd to wiesz? – zapytałam znudzonym głosem.
-Widzę to po jego spojrzeniu.
Zrobił kilka kroków w moją stronę objął mnie ramionami. Tego potrzebowałam. Żaden prysznic czy łóżko nie zastąpi mi objęcia Theo.


 [P1]

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 32



Musimy wracać
Siedzieliśmy razem dużo czasu na polanie. Jasonowi powiedziałam, że wrócę za godzinę. Pewnie się martwi.
-Musimy wracać. – wyszeptałam.
-Po co?
-Umówiłam się na obiad z rodzicami.
Razem wróciliśmy do obozu, Jason czekał razem z Julią obok namiotu.
-Jesteś. Już się martwiłem. – powiedział Jason.
-Nie potrzebnie, była ze mną. – odparł Theo.
Niczym wróciliśmy do obozu opowiedziałam Theo, że Julia jest siostrą Jasona i będzie teraz pod opieką moich rodziców.
Chwyciłam Theo za rękę i razem ruszyliśmy w stronę baraku rodziców. Tato czekał na nas obok recepcji. Gdy  nas ujrzał, machnął ręką i zaprowadził nas do ich mieszkania. Duży pięciopokojowy apartament. Jadalnia z wielkim stołem, a na nim bardzo dużo jedzenia. Po mojej prawej usiadł Theo a po lewej Jason.
-I co Jason podoba ci się nasz pokój? – zapytał Theo.
-Tak, masz bardzo wygodne łóżko stary.
Wstałam od stołu, nie chcę tego słuchać. To moja wina, ja go tam zaprowadziłam, mogłam poszukać mu miejsca do spania gdzie indziej. Pójdę pomóc mamie pomyślałam. Podreptałam do kuchni, mama mieszała zupę garnku.
-Jane, zaniesiesz zupę? – zapytała.
-Jasne.
Brałam po dwa talerze i zanosiłam, w końcu wzięłam 2 ostatnie dla mnie i dla Julii. Usiadłam obok niej.
-Smacznego Julia. – powiedziałam.
-Dziękuje. – odparła uśmiechając się do mnie.
Zjedliśmy w ciszy, rodzice uśmiechali się do Julii, chcieli dodać jej pewności siebie.
-Bardzo dziękuje, że zgodzili się państwo na opiekę nade mną. – powiedziała Julia.
-Trzeba sobie pomagać. – odparł Tato puszczając do niej oko.
Rodzice i dziewczyna rozmawiali o różnych rzeczach kiedy Theo nagle wstał i powiedział:
-Jane, Jason chodźcie na chwilkę.
Coś się stało widzę to po jego minie. Widziałam, że co chwilkę zerkał na nadajnik. Wyszliśmy z jadalni, zamknął za nami drzwi.
-Co jest? – zapytał Jason.
-Dostałem wiadomość od Waltera, mają tych ludzi. Musimy wracać. – powiedział.
-Jak to mają, przecież akcja była zaplanowana na pojutrze.
-Tak, ale nawinęła się okazja to skorzystali. – odparł Theo.
-Zjemy szybko obiad, zgarniemy rzeczy i ruszamy.- powiedziałam.
-Od razu jak dojedziemy musimy iść do Waltera, mamy ich przesłuchać.
-Dlaczego my? – zapytał podenerwowany Jason.
-Zapomniałeś o awansie?
-Dobra, szybko.
Wróciliśmy do jadalni, rodzice śmiali się razem z Julią.
-Zjemy obiad i musimy wracać. – zawiadomiłam.
-Boże, coś się dzieje tak? – zapytała mama.
-Można tak powiedzieć.

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 31



                                 Nie chciałem
Obudziłam się, Jason spał w łóżku obok. Zasnęłam w ubraniu. Idę pogadać z rodzicami, żeby zajęli się siostrą Jasona gdy wyjedziemy. Rodzice, byli w baraku szpitalnym, tato był na korytarzu. Pobiegłam po mamę.
-Mam prośbę. – zaczęłam. – Jason ma siostrę w wieku 13 lat. Jest sama, zajmiecie się nią gdy wyjedziemy?
-Jasne. To dla nas żaden problem, przekaż Jasonowi. – powiedziała mama.
-Przedstawię wam ją na obiedzie. – powiedziałam.
-Super. Jane, musimy iść na dyżur. Wybacz. – powiedział tato.
-Jasne, rozumiem. – odparłam odchodząc.
Wróciłam do piwnicy, Jason nie spał, siedział na łóżku. Czytał coś.
-Jesteś! Już się martwiłem.
-Załatwiłam twojej siostrze opiekę. – powiedziałam.
-Jesteś wspaniała! – powiedział rzucając mi się w ramiona.
-Przedstawimy ją przy obiedzie. – powiedziałam. – Może się z nią zaprzyjaźnię.
-Nie masz koleżanek w swoim wieku? – zaśmiał się Jason.
-Tak się składa, że odkąd trafiłam do wojska, nie znalazłam żadnej koleżanki. Sami koledzy.
Chciałam zobaczyć co słychać w moim oddziale. Odkąd wyjechałam mieli przerwę w treningach. Pewnie cały ten czas siedzą i nic nie robią.
Po drodze spotkałam Luka, uśmiechnięty szedł obok jakiegoś chłopaka.
-Jane? Co ty tutaj robisz? – zapytał.
-Nie wytrzymałam i przyjechałam. – odparłam.
-Kiedy wracasz? – zapytał.
-Przyjechałam z Jasonem, wracamy jutro. – odpowiedziałam.
-A co z Theo?
-Nie ważne. Muszę lecieć.
Odeszłam od nich, Jason mnie dogonił i razem weszliśmy do namiotu. Ku mojemu zdziwieniu nie było nikogo.
-Gdzie oni są? – zapytałam Jasona.
-Dostali nowego przywódcę. Walter wysłał wiadomość o twoim nowym stanowisku więc przydzielili im kogoś innego. – wytłumaczył.
-Zapomniałam o moim awansie. – zaśmiałam się.
-Chodź Julia na nas czeka. – powiedział i machnął ręką.
Wyszliśmy razem z namiotu i przeszliśmy do sali. Nigdy tu nie byłam. Telewizor, bilard, ping – pong. Zbudowali go nie dawno? Albo po prostu nowicjusze nie mieli tu wstępu. Na fotelu siedziała dziewczyna, ciemne kręcone włosy do ramion. Jest bardzo podobna do Jasona.
-Jak się masz siostrzyczko. – powiedział Jason.
-Dobrze.
-Cześć jestem Jane. – przedstawiłam się.
-Julia. – podała mi rękę. – Jason dużo mi o tobie mówił.
-A to ciekawe. Moi rodzice zajmą się tobą gdy Jason i ja wrócimy do miasta.
-Może w końcu nie będę sama. – powiedziała.
-To bardzo fajni ludzie. – dodał Jason gryząc jabłko.
-Super. Kiedy ich poznam? – zapytała.
-Przy obiedzie.
-To co robimy do tego czasu? – zapytał Jason.
-Muszę jechać w jedno miejsce. – odparłam. – Będę za godzinę.
Wyszłam z sali, wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę lasu. Chcę jechać na polanę, gdzie razem z Theo spędziliśmy piękne chwile. Dojechałam na miejsce, zsiadłam z motoru i usiadłam na trawie. Przyciągnęłam do siebie nogi i po prostu siedziałam. Usłyszałam silnik motoru. To pewnie Jason. Na polanę wjechał mężczyzna w kasku, zsiadł z motoru. Jason nigdy nie zakładał kasku. Wysoki chłopak podszedł do mnie. Theo.
-Nie wiedziałem, że tu jesteś. – powiedział.
Wstałam i otrzepałam spodnie.
-Theo ja tak nie mogę. Powiedz mi, dlaczego mnie tak traktowałeś?
-Jane, może myślisz że mam kogoś na boku albo, że w jakiś sposób knuję przeciwko Walterowi ale tak nie jest. – zaczął. – Przez cały ten czas pracowałem, rozmawiałem z prezydentem, w mieście spędzimy dużo czasu. Będziemy pracować w punkcie dowódczym.
-Nawet jeśli tak jest dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Tylko robiłeś z tego takie tajemnice. Zraniłeś mnie.
-Nie chciałem, żeby tak to wyszło. Jak dowiedziałem się, że zostaniemy tam na długo, zacząłem szukać mieszkania dla nas. Będziemy mieszkać na swoim.
-Theo… Przez te twoje niespodzianki popadnę kiedyś w depresję. – zaśmiałam się przytulając go.
-Czyli nie jesteś na mnie zła? – zapytał.
-Tego nie powiedziałam. – wyszeptałam, całując go lekko w usta.