tło

tło
tło

środa, 18 marca 2015

Rozdział 17



                                                                       Atak
Zasnęłam w ramionach Theo. Rano chciałam iść do drugiej piwnicy, do mamy, do Ellie. Byłam już ubrana, wyszłam i szybko pobiegłam do wejścia do drugiego schronu. Leżało tam kilka osób przykrytych kocem, osoby które umarły. Zauważam mamę, siedzi, kolana ma objęte, rękoma i płacze. Coś się stało. Podbiegłam do niej i zapytałam:
-Mamo co jest!?
-Ellie…
Nie dokończyła a ja już rzuciłam się zobaczyć czy, Ellie nie jest jedną z tych sztywnych osób leżących nieruchomo i przykrytych kocem. Odkrywam koc. Widzę Ellie bladą, zimną. Nie żyje. Nie napływa do mnie rozpacz, tylko gniew mam ochotę kogoś dotkliwie pobić, mimo postrzelonej ręki. Wyszłam ze schronu, zawołałam Theo, opowiedziałam mu o wszystkim. Razem poszliśmy do Jasona, przesłuchiwał snajpera.
-Jason, kapitan Ellie nie żyje. – powiedziałam. Jason złapał się za głowę. Kopnął w krzesło tak, że uderzyło o kraty z hukiem który czułam na całym ciele.
- Chodźcie! – rozkazał.
Poszliśmy do baraku dowództwa, za biurkiem siedział Walter. Zaniepokojony całą tą sytuacją.
-Walter! Koniec tego, czas na nasz ruch! – powiedział rozwścieczony Jason.
-Cholera, co się stało?! – zapytał.
-Kapitan Ellie Adams nie żyje! Tego już za wiele. Kto będzie następny? Ty? Ja? Musimy coś zrobić – odpowiedział Jason.
-Ehhh wiem że coś musimy zrobić tylko co?! – powiedział.
-To samo co oni, mamy rakiety z dużym zasięgiem, jeśli strzelimy celnie stąd, dolecą do ich miasta, będzie bezpieczniej. – Zaproponował Theo.
-Tak to dobry pomysł, najpierw trzeba wysłać zwiad z aparatami, żeby dobrze wycelować na sam środek tego ich zakichanego miasta! – krzyknął Jason.
Walter wstał, podszedł do mnie, uścisnął mi rękę i powiedział:
-Przykro mi z powodu siostry Jane.
-Zróbmy coś żeby pożałowali tego ruchu! – odpowiedziałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz