Ellie
Środek nocy,
leżałam w namiocie myślałam cały czas o rodzicach, o Ellie. Nie było czasu się
z nimi pożegnać, powiedzieć żegnaj, tato cały czas krzyczał żebym się trzymała,
że dam rade. Udało mi się zasnąć nawet nie wiem kiedy. Rano
jak co dzień budzi nas Clark, jeszcze przed śniadaniem każe nam się stawić
przed jadalnią na zbiórce. Gromadzimy się, stoimy na baczność w wyczekiwaniu co
się stanie. Z namiotu tyłem wychodzi jakaś kobieta, wysoka, dobrze zbudowana,
ciemne długie włosy. Ellie. Staje przed rzędem i w końcu zauważa mnie. Wtedy
Clark przedstawia nam ją:
-Drodzy
żołnierze chciałbym wam przedstawić, Ellie Adams dzisiaj ona się wami zajmie.
Zabierze was na kurs strzelecki, pójdziecie w teren.- mówi doniosłym, dumnym
głosem Clark.
-Witam, was
bardzo serdecznie! Proszę o wystąpienie z rzędu lidera oddziału.- rozkazuje.
Robię krok w
przód i staje na baczność, patrzę jej prosto w oczy.
-Idźcie na
śniadanie, widzimy się tutaj za 20 minut. Smacznego.- rozkazała
Nie mam
apetytu, nie mam ochoty na żaden kurs, choć wiem że muszę. Obok mnie dosiada
się Theo smutny, wcale mu się nie dziwie.
-Znasz tą
Ellie? Akcja na zbiórce wyglądała jakbyście się dobrze znały.
Z początku
nie chce mu tego mówić ale, on wobec mnie jest szczery, dobry i przyjacielski.
Uważam go teraz za jedyną osobę u której mogę szukać oparcia.
-Znam, to
moja siostra, nawet nie myślałam że jest tak wysoko postawiona, wiedziałam że
studiuje dla wojska ale nie miałam pojęcia że jest tak wysoko.
Theo
szturcha mnie łokciem i uśmiecha się do mnie, dawno na jego twarzy nie
widziałam tak szczerego uśmiechu.
-Dziękuje ci
że jesteś Theo.- odwzajemniam uśmiech.
Po śniadaniu
ruszamy według rozkazu w teren, trzymam się początku obok mnie cały czas
dotrzymuje mi kroku Theo , idziemy jakieś 2 km i w końcu zauważam tarcze i stół
na której leży walizka. Domyślam się że jest w niej broń. Dochodzimy do stołu
Ellie, otwiera kluczykiem walizkę i wyciąga 3 pistolety, kładzie je na stole.
Odchodzi od stołu i spogląda na oddział.
-Ustawcie
się w rzędzie!- krzyknęła.
Wszyscy na
baczność stają w rzędzie wskazuje palcem mnie, Theo i jakiegoś chłopaka blondyn
, wysoki, duże niebieskie oczy ubrany w mundur, wygląda na naprawdę silnego.
-Będziecie
strzelać jako pierwsi.- podaje kolejno pistolety.
Swój wyciąga
zza paska i pokazuje jak strzelać, zauważam jaką zachowuje postawę i próbuję to
naśladować. Celuje naciskam na spust, nabój trafia w tarcze ale daleko od
środka. Kolejne próby są lepsze. Po wystrzeleniu całego magazynku osoby się
zmieniają. Po całym kursie ruszamy w drogę powrotną biegiem, Ellie powiedziała
że to zastąpi nasz trening fizyczny. Gdy docieramy do obozu, pierwsze co to
wzięłam prysznic i razem z Theo poszliśmy do jadalni na kolacje. Teraz traktuje
go jako prawdziwego przyjaciela. Ellie przez całe nasze wyjście słowem się nie
odezwała, ale wierze w to że po prostu nie mogła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz