tło

tło
tło

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 3



    Ellie
Środek nocy, leżałam w namiocie myślałam cały czas o rodzicach, o Ellie. Nie było czasu się z nimi pożegnać, powiedzieć żegnaj, tato cały czas krzyczał żebym się trzymała, że dam rade.                   Udało mi się zasnąć nawet nie wiem kiedy. Rano jak co dzień budzi nas Clark, jeszcze przed śniadaniem każe nam się stawić przed jadalnią na zbiórce. Gromadzimy się, stoimy na baczność w wyczekiwaniu co się stanie. Z namiotu tyłem wychodzi jakaś kobieta, wysoka, dobrze zbudowana, ciemne długie włosy. Ellie. Staje przed rzędem i w końcu zauważa mnie. Wtedy Clark przedstawia nam ją:
-Drodzy żołnierze chciałbym wam przedstawić, Ellie Adams dzisiaj ona się wami zajmie. Zabierze was na kurs strzelecki, pójdziecie w teren.- mówi doniosłym, dumnym głosem Clark.
-Witam, was bardzo serdecznie! Proszę o wystąpienie z rzędu lidera oddziału.- rozkazuje.
Robię krok w przód i staje na baczność, patrzę jej prosto w oczy.
-Idźcie na śniadanie, widzimy się tutaj za 20 minut. Smacznego.- rozkazała
Nie mam apetytu, nie mam ochoty na żaden kurs, choć wiem że muszę. Obok mnie dosiada się Theo smutny, wcale mu się nie dziwie.
-Znasz tą Ellie? Akcja na zbiórce wyglądała jakbyście się dobrze znały.
Z początku nie chce mu tego mówić ale, on wobec mnie jest szczery, dobry i przyjacielski. Uważam go teraz za jedyną osobę u której mogę szukać oparcia.
-Znam, to moja siostra, nawet nie myślałam że jest tak wysoko postawiona, wiedziałam że studiuje dla wojska ale nie miałam pojęcia że jest tak wysoko.
Theo szturcha mnie łokciem i uśmiecha się do mnie, dawno na jego twarzy nie widziałam tak szczerego uśmiechu.
-Dziękuje ci że jesteś Theo.- odwzajemniam uśmiech.
Po śniadaniu ruszamy według rozkazu w teren, trzymam się początku obok mnie cały czas dotrzymuje mi kroku Theo , idziemy jakieś 2 km i w końcu zauważam tarcze i stół na której leży walizka. Domyślam się że jest w niej broń. Dochodzimy do stołu Ellie, otwiera kluczykiem walizkę i wyciąga 3 pistolety, kładzie je na stole. Odchodzi od stołu i spogląda na oddział.
-Ustawcie się w rzędzie!- krzyknęła.
Wszyscy na baczność stają w rzędzie wskazuje palcem mnie, Theo i jakiegoś chłopaka blondyn , wysoki, duże niebieskie oczy ubrany w mundur, wygląda na naprawdę silnego.
-Będziecie strzelać jako pierwsi.- podaje kolejno pistolety.
Swój wyciąga zza paska i pokazuje jak strzelać, zauważam jaką zachowuje postawę i próbuję to naśladować. Celuje naciskam na spust, nabój trafia w tarcze ale daleko od środka. Kolejne próby są lepsze. Po wystrzeleniu całego magazynku osoby się zmieniają. Po całym kursie ruszamy w drogę powrotną biegiem, Ellie powiedziała że to zastąpi nasz trening fizyczny. Gdy docieramy do obozu, pierwsze co to wzięłam prysznic i razem z Theo poszliśmy do jadalni na kolacje. Teraz traktuje go jako prawdziwego przyjaciela. Ellie przez całe nasze wyjście słowem się nie odezwała, ale wierze w to że po prostu nie mogła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz