tło

tło
tło

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 62



Zemsta jest słodka

Otworzyłam oczy. Jestem w ciemnym pomieszczeniu, siedzę na ziemi oparta o ścianę. Budynek jest mały, nie ma okien, świeci tutaj tylko jedna mała żarówka, która praktycznie nic nie daje. Potrząsam głową próbując przypomnieć sobie co się stało. Obudziłam się w środku nocy, kobieta, chusteczka, pomarańczowa substancja. Powoli do celu.
Otwieram oczy szerzej widzę, że na drugim końcu pokoju siedzi ta kobieta. Z wrednym uśmiechem, z gniewem w oczach.
-Już myślałam, że się nie obudzisz… - powiedziała.
Nie odezwałam się. Poderwałam się, próbując wstać. Na darmo. Ból rozsadzał moją głowę. Chwyciłam się za nią przerażona, ale ból ustawał, powoli ustawał. Dziewczyna wstała, powoli do mnie podeszła. Złapała mnie za brodę, zmuszając mnie, żebym na nią popatrzyła. Podniosłam wzrok. Zielone oczy z ciemną obwódką, orli nos, łagodne rysy twarzy, piękne kasztanowe włosy.
-Kim jesteś? – powiedziałam wyrywając się.
-Moje imię i nazwisko nic ci nie powie. Ale… - przerwała.
-Ale co!?
-Mam powody, żeby cię tu więzić.
-Możesz jaśniej?
-Nóż w sercu… Alex – powiedziała z zimną krwią.
-Sam na to zasłużył. – próbowałam się bronić.
-Straciłam najbliższą mi osobę! Czułaś to kiedyś!?
-Zabił mi siostrę! Z zimną krwią! Oszukał mnie!
Kobietę zamurowało, stała z opuszczonymi rękami, wpatrując się we mnie.
-Nie zmienię zdania co do ciebie…
Powiedziała i z sakwy wyciągnęła broń. Mały rewolwer, może zakończyć wszystko.
-Chcesz mieć życie jak on?! Być mordercą, mieć ludzi na swoim sumieniu do ostatniego bicia serca?
Cisza.
-Nie jestem sama, mam przyjaciół, jeśli mnie zabijesz, podzielisz mój los. Ja ci nie grożę, mogę zapomnieć. Rozumiem co czujesz, przeszłam przez to samo co ty. Było mi ciężko, ale teraz jest w porządku. Poradzisz sobie, jeśli zmienisz decyzję i po prostu mnie wypuścisz i pozwolisz odejść.
-Nie mam nic do stracenia. Jestem bez wartości. Zabiję ciebie potem siebie.
Podniosła rękę celując we mnie z pistoletu. Podniosłam się i chwyciłam za lufę. Ostatnia szansa.
-Jak ci na imię? – zapytałam uspokajając bicie serca.
-Victoria. – opowiedziała opuszczając rękę.
-Victoria pomogę ci zacząć od początku, masz ostatnią szansę. Daj sobie pomóc.
Rzuciła pistolet na ziemię i wybiegła z pokoju. Stałam przez chwilę oszołomiona, bo mówiąc szczerze byłam pewna, że naciśnie na spust z wielką przyjemnością, ale tego nie zrobiła. Mogę spokojnie wracać do domu.
Przez drzwi znowu wbiegła Victoria, ciągnąc za sobą jakiegoś mężczyznę. Wskazała na mnie palcem i zwróciła się do niego:
-Zabij ją, pomścij Alexa, ja mam za słabe nerwy… - powiedziała i wybiegła zatrzaskując za sobą drzwi.
Ciężko przełknęłam ślinę i zrobiłam krok do tyłu opierając się o ścianę. Mężczyzna wysoki, napakowany, zrobił kilka kroków i podniósł pistolet. Przypatrywał mi się chwile, po czym wyciągnął rękę, celując we mnie.
-Jakieś ostatnie słowa? – zapytał.
-Będziesz tego żałował…
Strzał.