tło

tło
tło

czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 28



                                       Najważniejszy
Gdy wróciliśmy z Theo ze spaceru, od razu poszliśmy do pokoju. Za godzinę mamy stawić się u prezydenta, na naradzie. Ciekawa jestem jaka będzie decyzja. Jaki będzie pierwszy krok i czy w ogóle go zrobimy. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam koszulę oraz jeansy. Jestem gotowa, mogę iść.
Zebraliśmy się jak ostatnio obok recepcji i razem ruszyliśmy do ratusza. Był niedaleko od hotelu, wystarczyło przejść 2 ulice.
-Walter, chyba nie będziemy już tylko kapralami, wepchniesz nas wyżej co? – zapytał Jason.
-Jasne, jesteście teraz najlepsi. Elita. – zaśmiał się Walter.
-No i super. – odparł Jason.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, Jason co chwilę kogoś szturchał, zaczepiał. A my mu oddawaliśmy. Teraz widzę w tych ludziach przyjaciół, a Walterze coś w rodzaju nauczyciela, przywódcy. Ciekawe jaka mi przypadnie posada. Dochodzimy do ratusza, drzwi były otwarte. Weszliśmy. W holu, nie było nikogo, kompletna pustka. Przeszliśmy szybkim krokiem korytarz prowadzący do sali konferencyjnej. Prezydent i Veronica już czekali.
-Usiądźcie. – powiedział prezydent.
-Mamy mało czasu, więc od razu przejdźmy do konkretów. – powiedział Walter.
-Słusznie. Nie chcę, abyście myśleli, że wy w tej spawie nie macie głosu. Otóż mamy pakt, to nie znaczy, że tylko jedna strona ma prawo do decyzji. Jeśli ktoś z was ma jakiś pomysł, obie strony muszą się zgodzić. – tłumaczył.
-No i bardzo dobrze. – powiedział Clark.
- Proponuję, żeby Walter był przywódcą waszej strony. – zaproponował prezydent.
-Jestem za. – odparliśmy wszyscy.
-Co zresztą? –zapytał Walter.
-Jakieś pomysły panie Walter.
-Jasona chcę obok mnie, będzie moim asystentem. Clark, Jane oraz Theo zarządcy od wojska. A Luke’a też chcę przy sobie. Przyda się. – zaproponował Walter.
-No i super jestem za. Wszyscy zadowoleni? – zapytał prezydent.
-Tak. – odparliśmy.
-Strategia? – zapytał Jason.
-Zrobimy to co oni nam. Nalot, bombardowanie, śmierć. – powiedział.
-Nie możemy zachowywać się jak oni! – zaprotestowałam.
- W takim razie co proponujesz? – odparł spokojnie.
-Porwanie kilku ważnych osób. – zaproponowałam.
Wymienialiśmy się pomysłami, aż powstała zgrana akcja. Wyślemy kilka osób do miasta, jako bezdomnych, przyślą nam nadajnikiem wiadomości na temat stanowisk. Potem najbardziej doświadczeni żołnierze porwą w nocy ważne dla nich osoby. Plan idealny.
-To do roboty! – wykrzyczał Jason.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz