tło

tło
tło

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 6



       

                                       Początek
Po miłym wieczorze nastał dzień. Wstałam ubrałam się jak co dzień. Na zewnątrz czekał już na nas Clark. Stanęliśmy na zbiórce.
-Żołnierze, dzisiaj dostałem rozkaz. Musimy wykopać schron w ziemi. – powiedział.
Miny żołnierzy nie były zadowolone, rozumiem po co kazali nam budować podziemny schron. Szykują się na atak samolotów. To dobre posunięcie. Poszliśmy na śniadanie, dzisiaj serwowali tosty z dżemem lub miodem. Wzięłam na mój talerz 2 tosty i dżem. Usiadłam przy stole, ku mojemu zdziwieniu, miałam apetyt. Obok mnie usiadł Luke.
-Smacznego!- powiedział.                                                                    
-Dziękuje wzajemnie.
Siedzieliśmy potem w ciszy każdy był zajęty posiłkiem. Do baraku wszedł Theo z informacją żeby się zbierać. Wróciliśmy na zbiórkę, Clark czekał.
-Bierzcie łopaty i za mną!-krzyknął
Odeszliśmy kilka kroków, i Clark zakreślił jakimś sprayem obszar, gdzie będziemy kopać. Zaczął Clark a za nim ruszyła reszta. Dowódca podszedł do mnie i powiedział:
-Musimy pogadać.- rzucił
Odeszliśmy kilka kroków od oddziału i wtedy dopiero powiedział o co chodzi:
-Jane, mieliśmy ci to powiedzieć razem ale… rano plany się zmieniły, jesteś inteligenta i domyślasz się dlaczego kopiemy schron. Ale ja chciałem porozmawiać o czym innym. O mnie i o Ellie.
Spodziewałam się tego, widziałam jak na siebie patrzyli, gdy ze sobą rozmawiali wszystko wskazywało na to.
-Jesteśmy już razem od 2 lat, bardzo ją kocham. Prosiła mnie przed śniadaniem, żebym ci powiedział.
-Jasne, spoko, rozumiem i życzę szczęścia!- rzuciłam i odeszłam.
Kopaliśmy kilka godzin z przerwami, po pewnym momencie przyjechały nam pomóc małe koparki. Udało nam się w ciągu dnia wykopać zejście w dół i małe pomieszczenie. Jutro do pracy wezmą się starsi żołnierze. Padam z nóg. Wracamy do namiotu. Najpierw idę wziąć prysznic a potem do jadalni. Przyszłam ostatnia, biorę to co zostało. Dosiadam się do Luka i Theo. Nie wiem o czym rozmawiali.
-Hej!- przywitałam się z nimi
-Serwus!- odpowiedział Luke.
Theo się do mnie tylko uśmiechnął, wiem że to znaczyło to samo co powiedział mi jak obudził się po zranieniu w nogę : Witaj piękna! Po kolacji wracam prosto do namiotu i kładę się spać. Jestem zmęczona liczę na to, że uda mi się normalnie zasnąć. Nasze łóżka wbrew pozorom są wygodne. Da się przeżyć. Swoje łóżko do mojego przystawia Theo. Obejmuje mnie i zasypiamy tak razem. Rano budzę się z ogromnym bólem w ramieniu, nie wstaje od razu, jestem wtulona w Theo, a on jeszcze śpi, nie chcę go budzić. Jadąc tu mówiłam sobie, że wojsko to nie miejsce na miłość, przyjaźń tu nie ma czasu dla siebie. Ale cieszę się że się myliłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz