Początek
Po miłym wieczorze nastał dzień.
Wstałam ubrałam się jak co dzień. Na zewnątrz czekał już na nas Clark.
Stanęliśmy na zbiórce.
-Żołnierze, dzisiaj dostałem
rozkaz. Musimy wykopać schron w ziemi. – powiedział.
Miny żołnierzy nie były
zadowolone, rozumiem po co kazali nam budować podziemny schron. Szykują się na
atak samolotów. To dobre posunięcie. Poszliśmy na śniadanie, dzisiaj serwowali
tosty z dżemem lub miodem. Wzięłam na mój talerz 2 tosty i dżem. Usiadłam przy
stole, ku mojemu zdziwieniu, miałam apetyt. Obok mnie usiadł Luke.
-Smacznego!-
powiedział.
-Dziękuje wzajemnie.
Siedzieliśmy potem w ciszy każdy
był zajęty posiłkiem. Do baraku wszedł Theo z informacją żeby się zbierać.
Wróciliśmy na zbiórkę, Clark czekał.
-Bierzcie łopaty i za
mną!-krzyknął
Odeszliśmy kilka kroków, i Clark
zakreślił jakimś sprayem obszar, gdzie będziemy kopać. Zaczął Clark a za nim
ruszyła reszta. Dowódca podszedł do mnie i powiedział:
-Musimy pogadać.- rzucił
Odeszliśmy kilka kroków od
oddziału i wtedy dopiero powiedział o co chodzi:
-Jane, mieliśmy ci to powiedzieć
razem ale… rano plany się zmieniły, jesteś inteligenta i domyślasz się dlaczego
kopiemy schron. Ale ja chciałem porozmawiać o czym innym. O mnie i o Ellie.
Spodziewałam się tego, widziałam
jak na siebie patrzyli, gdy ze sobą rozmawiali wszystko wskazywało na to.
-Jesteśmy już razem od 2 lat,
bardzo ją kocham. Prosiła mnie przed śniadaniem, żebym ci powiedział.
-Jasne, spoko, rozumiem i życzę
szczęścia!- rzuciłam i odeszłam.
Kopaliśmy kilka godzin z
przerwami, po pewnym momencie przyjechały nam pomóc małe koparki. Udało nam się
w ciągu dnia wykopać zejście w dół i małe pomieszczenie. Jutro do pracy wezmą
się starsi żołnierze. Padam z nóg. Wracamy do namiotu. Najpierw idę wziąć
prysznic a potem do jadalni. Przyszłam ostatnia, biorę to co zostało. Dosiadam
się do Luka i Theo. Nie wiem o czym rozmawiali.
-Hej!- przywitałam się z nimi
-Serwus!- odpowiedział Luke.
Theo się do mnie tylko
uśmiechnął, wiem że to znaczyło to samo co powiedział mi jak obudził się po
zranieniu w nogę : Witaj piękna! Po kolacji wracam prosto do namiotu i kładę
się spać. Jestem zmęczona liczę na to, że uda mi się normalnie zasnąć. Nasze
łóżka wbrew pozorom są wygodne. Da się przeżyć. Swoje łóżko do mojego
przystawia Theo. Obejmuje mnie i zasypiamy tak razem. Rano budzę się z ogromnym
bólem w ramieniu, nie wstaje od razu, jestem wtulona w Theo, a on jeszcze śpi,
nie chcę go budzić. Jadąc tu mówiłam sobie, że wojsko to nie miejsce na miłość,
przyjaźń tu nie ma czasu dla siebie. Ale cieszę się że się myliłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz