tło

tło
tło

piątek, 27 marca 2015

Rozdział 29



                               Przyjaciel
Jestem potwornie zmęczona. Czuję, że gdy tylko położę głowę na poduszkę, od razu zasnę. Zaraz gdy wróciliśmy z ratusza, wzięłam szybki prysznic i się położyłam. Theo gdzieś poszedł, nie było go w pokoju gdy wróciłam z łazienki. Akcja odbędzie się dopiero za jakieś 5-6 dni, ciekawe co będę robiła do tego czasu. Może uda mi się wrócić do rodziców.
                                                                      ***
Gdy tylko wstałam, chciałam napisać list, do rodziców. Nie będę się rozpisywać, powiem że żyję. Tyle.
        Pewnie myślicie, że nie żyję. Jesteście w błędzie, żyję i obiecuje, że wszystko będzie dobrze. Sprawy się skomplikowały, ale na razie jesteście bezpieczni. Nie będę się tutaj rozpisywać, dobrze wiesz, że to nie leży w mojej naturze. W najbliższym czasie, się spotkamy opowiem wam co i jak.
Trzymajcie się                                                                                         
Jane
Zakleiłam kopertę i pobiegłam do holu. Znalazłam Luka. Wczoraj powiedział, że musi wrócić na trochę do domu. Poproszę go, żeby przekazał list moim rodzicom.
-Hej Luke! Dobrze, że cię jeszcze złapałam, przekaż to proszę moim rodzicom. – powiedziałam wręczając mu kopertę.
-Nie ma problemu. – odparł.
-Bezpiecznej podróży. – powiedziałam.
-Dzięki. Widzimy się za 3 dni. – odpowiedział wychodząc z hotelu.
Wróciłam do pokoju, nalałam sobie wodę. Gazeta leżała na stole. Ciekawe co nowego. Do pokoju wszedł Theo.
-Hej ja tylko po kurtkę, zaczęło padać. – powiedział i wyszedł.
Nawet na niego nie spojrzałam. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Traktuje mnie jak powietrze. Znudziłam mu się? Od razu odrzucam te myśli, on taki nie jest. Kocha mnie.
Poczułam głód. Dopiero 12.00 jeszcze dużo czasu do obiadu. Na ostatnim spacerze, widziałam budkę z jedzeniem. Warzywa, mięso w bułce. Zobaczymy czy to dobre. Wyszłam z hotelu, faktycznie padała mżawka. Założyłam kaptur na głowę. Z daleka zauważyłam Jasona, siedział na ławce. Podeszłam bliżej.
-Czekasz na kogoś? – zapytałam.
-Nie, znudziło mi się siedzenie w hotelu. To nie dla mnie. – odparł. – Widzę, że tobie też.
-Tak, przejdziemy się? – zaproponowałam.
-Chodźmy.
Szliśmy przed siebie, zapomniałam o głodzie. Opowiedział mi o tym jak jego zabrali do wojska, o szkolnych latach, dzieciństwie, rodzinie.
-Jesteś dobrym słuchaczem Jane. – powiedział.
-Bo ciekawie odpowiadasz. – odpowiedziałam.
-Jedna rzecz mnie dziwi. – odparł.
-Jaka?
-Gdzie Theo?
-Nie wiem, ostatnio dziwnie się zachowuje. Traktuje mnie jak powietrze. – opowiedziałam.
-Nie mogę się doczekać akcji. – powiedział.
-Weźmiesz w niej udział? – zapytałam.
-Tak, wybrali mnie. – odpowiedział.
-Lubisz adrenalinę co? – zapytałam z uśmiechem.
-Bardzo! – zaśmiał się.
-Uzależnienie.
-Nie przesadzajmy.
Polubiłam Jasona, przy moim nowicjacie bałam się go. Teraz jest blisko. Mogę go nazwać przyjacielem mimo, że nie znamy się całe życie. Ostatnio bardzo potrzebuję takich ludzi jak on.

1 komentarz:

  1. Tak jak mówiłam. Spróbuj na przykład połączyć dwa rozdziały w jeden, co?
    W tedy będą dłuższe i będą się lepiej prezentować

    OdpowiedzUsuń