tło

tło
tło

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 12



                                              Nadzieja umiera ostatnia
Wstałam o 6.00 rano, chciałam pobiec do Ellie, ale nie chciałam jej obudzić, więc poszłam najpierw coś zjeść. Założyłam buty, bluzę oraz czapkę i ruszyłam na jadalnie. Zjadłam mało, strach ściskał mi żołądek ledwo mogła przełknąć to co już ugryzłam. Wyszłam z jadalni, teren obozu wypełnili już żołnierze, w swoich pięknych mundurach. Usiadłam na motor, nie założyłam kasku, ruszyłam w stronę szpitala. Dojeżdżając zauważyłam mężczyznę młodego, mniej więcej w wieku mojej mamy, chodził o kulach. Wzięłam go pod ramię i pomogła zejść po schodach. Krok po kroku, schodek po schodku. Gdy zeszliśmy zapytał:
-Jak ci na imię?
- Jane. – opowiedziałam, próbując się jednocześnie uśmiechać, nie wiem czy mi wyszło.
-W takim razie Jane, dziękuje za pomoc. – powiedział uśmiechając się szeroko do mnie. – Tak niesamowity jest świat w pokoju, ludzie tego nie doceniają, nie wiedzą co to znaczy wojna. – Powiedział poważnie, tak że miałam ciarki . Patrzył się na tereny którego nikt nie zna.
Odszedł, oprowadziłam go kawałek wzrokiem. Kompletnie zapomniałam po co tu przyszłam. Wbiegłam szybko po schodach, popchałam drzwi. Zaraz przy wejściu zobaczyłam rannych ludzi, leżących na kocach na podłodze w szpitalu. Było tak ciasno, że między ludźmi prowadziła wąska ścieżka tylko żeby przejść. Ten widok mnie przeraził, co się działo tej nocy? Zauważyłam tatę na korytarzu, robił opatrunek na kolanie jakiejś dziewczynce. Co takie małe dziecko robi w wojsku?! Dziewczyna była ubrana w spodnie oraz bluzę moro, wyglądała mniej, więcej na 10 lat. Podeszłam bliżej, gdy tata mnie zauważył uśmiechnął się do mnie, sztucznie.
-Hej jak ci na imię? – zapytałam z uśmiechem dziewczynkę.
-Dzień dobry kapitanie, nazywam się Grace. – zauważyła odznakę, byłam zdumiona jej dyscypliną.
- Tato gdzie leży Ellie? – zapytałam.
-Sala numer 6. – odpowiedział patrząc na kolejnego pacjenta który trzyma się za łokieć.
Odeszłam od taty i udałam się do sali numer 6. Niczym weszłam zapukałam.
-Proszę! - odpowiedziała Ellie za drzwi.
Weszłam powoli, przy łóżku Ellie siedział Clark.
-Zostawię was same. – powiedział wychodząc. – Na razie.
-Jane, nie umiem znaleźć słów  które mogą ci podziękować, za to co dla mnie zrobiłaś. – wyszeptała.
-Daj spokój, ty na moim miejscu zrobiłabyś to samo, chciałam zobaczyć czy żyjesz, nie przeszkadzam ci już, odpoczywaj. Jesteś bardzo osłabiona. – Pochyliłam się nad nią i pocałowałam ją w czoło. – Trzymaj się.
-Muszę. – odpowiedziała. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz