tło

tło
tło

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 54



Oszczędź mi tego bólu
Długo staliśmy w parku wtuleni w siebie. Nasze czoła się dotykały, oddychaliśmy jednym powietrzem, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
-Oszczędź mi tego bólu i po prostu zapomnij. Proszę. – wyszeptał Jason.
-Co masz na myśli? – zapytałam.
-Wiem, że go wybierzesz, nie chcę cierpieć. Nie rób mi nadziei. – odparł.
Odsunęłam się od niego. Ostatnie spojrzenie i odeszłam. Został sam, ze łzami w oczach. Gdy staliśmy blisko siebie mówił mi, że to była najlepsza chwila w jego życiu. Może ma rację, że nie powinniśmy tego robić, może faktycznie powinnam zapomnieć. Łatwo to powiedzieć tak po prostu, zapomnieć. Gdy Jason mnie całował nigdy nie poczułam czegoś takiego z Theo. Jego dotyk, uśmiech, wszystko było bogatsze w szczere uczucie. Nie mówię, że Theo był nie szczery albo kłamał, że mnie kocha. Wiem ile przeszedł, on wie ile ja przeszłam. Każda chwila z nim była wspaniała, nie wspominam tego źle. Nigdy mnie nie zranił. Ostatnie dni były ważne dla nas. Błagałam  Boga, żeby Theo się obudził, i żyje, a teraz ranię go w taki sposób, w chwili gdy tak bardzo mnie potrzebuję ja go dobijam. Jestem potworem.
Wracam do domu pieszo, mam więcej czasu, żeby przemyśleć to wszystko. Nie wiem czy powinnam mu o tym mówić, szczególnie teraz. W końcu doszłam do domu. Stanęłam przed budynkiem i popatrzyłam w górę, widziałam Theo przy oknie. Wyjechałam windą na górę, czekał na mnie z obiadem. Podszedł do mnie położył mi ręce na biodrach przytulił a potem pocałował. Namiętnie, inaczej niż zwykle. Usiedliśmy razem do stołu, naprzeciwko siebie. Nie mam apetytu, zjadłam nie dużo. Postanowiłam, że wezmę szybki prysznic i na chwilę się położę, mimo, że jest środek dnia. Theo pytał jak w pracy, co tam u naszych przyjaciół. Powiedziałam mu o liście od taty i to, że za niedługo musimy go odwiedzić.
Szybki, chłodny prysznic, to co lubię najbardziej. Zmieniłam ubrania, a tamte wrzuciłam do prania. Walnęłam się na łóżko, Theo obok mnie. Przysunął się, objął mnie ramieniem, pocałował, raz, drugi, trzeci. W końcu zasnęłam w jego ramionach. Jestem strasznie zmęczona, ostatnio w ogóle się nie wysypiałam.
Miałam straszny sen. Śniło mi się, że całą sytuację w parku widział Theo. Był bardzo zdenerwowany, przerwał nam i pobił Jasona do nie przytomności. Potem uciekł. Zostałam przy Jasonie sprawdzałam mu puls, nie mogłam go do budzić. Jego serce przestało, bić. Zawiozłam go do szpitala i wróciłam do domu. Wjechałam do góry windą. Theo leżał na podłodze, w jego prawej ręce był nóż a lewa była cała we krwi. Popełnił samobójstwo.
Obudziłam się kolejny raz wrzaskiem. Theo leżał obok mnie ze zdziwioną miną. Jego dłoń dotykały mojego policzka.
-Co ci się śniło? – zapytał.
Chwilę zawahałam się nad odpowiedzią. Może lepiej by było, żebym mu powiedziała prawdę, bo obiecaliśmy sobie szczerość, ale nie chcę go ranić.
-Wolałbyś nie wiedzieć. – odparłam.
-Jason… - powiedział. – Widziałem was.
-Theo, nie wiem jak to wyglądało, ale ja wiem swoje. – odparłam.
Nie mam zamiaru go przepraszać, płaszczyć się przed nim, jeśli mnie naprawdę kocha zrozumie.
-Nic ci nie mówiłem, bo widziałem jak było. – uspokoił. – To nic nie zmieniło w naszej relacji Jane.
-Zrobisz coś Jasonowi? – zapytałam, bo przypomniałam sobie o moim śnie.
-Nie, wiem jak to jest darzyć kogoś uczuciem. – powiedział i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnął się.
-Prosił mnie, żebym o tym zapomniała.
-Zrobisz jak zechcesz. Ty zdecydujesz.
Między młotem a kowadłem. Teraz wiem jak to jest. Nie zamierzam wybierać, bo nie chcę nic zmieniać. Jest dobrze tak jak jest, oby zostało tak na długo. Boję się, że po tym wszystkim, między mną a Jasonem nie będzie już tak luźno, już nie będziemy tak bliskimi przyjaciółmi.
Może dobrym sposobem, żeby zapomnieć, będzie wciągnięcie się w wir pracy. Poproszę prezydenta o zmianę pracy. Podobno jesteśmy bohaterami a na co dzień kisimy się przed monitorami. Chciałabym objąć funkcję szkolącą. Będę szkolić nowy, to fajny pomysł. Jutro rano pójdę do prezydenta i poproszę o przeniesienie. Może wrócę do domu i będę z tatą. Albo znajdzie się miejsce tutaj. Czas pokaże

1 komentarz: