tło

tło
tło

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 41



Nie daruję
Obudził mnie głośny dźwięk jakby pieśni. Wyjrzałam za okno, na telewizorze widniał obraz Dylana, pod jego zdjęciem było napisane : Wspaniały konstruktor, człowiek wielu talentów na zawsze           w naszych sercach.
W pokoju była kompletna cisza, słyszałam bicie własnego serca. Czułam narastający we mnie gniew, co się znowu stało. Czy umarł z ręki wroga, za pomysł o uśpieniu miasta? Muszę się dowiedzieć, nie daruję osobie która go zabiła. Szybko się ubrałam i wyszłam z mieszkania. Theo jeszcze spał, nie chciałam go budzić. Do ratusza dojechałam szybko. Otworzyłam kopniakiem drzwi do gabinetu Waltera, ten aż podskoczył na krześle.
-Co jest do cholery!? – zapytał.
-Kto zabił Dylana?! – wykrzyczałam.
Walter, wstał i powoli zbliżył się do mnie.
-Zginął z ręki snajpera. Po Alexie znaleźli kolejnego, który zabija.
-Jak to się stało, że mają broń snajperską skoro podobno przeszukaliście każdego?
-Nie było go wtedy w mieście, pewnie dostał rozkaz, podobiznę Dylana i go zastrzelił.
Musiałam w głowie sobie to wszystko jeszcze raz powtórzyć. Muszę zobaczyć Clarka, to musi być dla niego największy cios. Stracił miłość myśląc, że nie ma już nikogo, po czym jednak okazuje się, że jego brat żyje. A teraz go traci. To straszne, współczuję mu.
-Gdzie Clark? – zapytałam Waltera.
-Jest w pokoju obserwacyjnym, jeszcze nie skończył swojej zmiany.
Ruszyłam do pomieszczenia w którym wskazał mi Walter, otworzyłam drzwi, siedział w kącie, brwi miał ściągnięte, podkrążone oczy. Wygląda dokładnie tak samo jak po śmierci Ellie. Podeszłam, położyłam mu rękę na ramieniu i wyszeptałam:
-Tak mi przykro.
Nie odezwał się, stałam tak chwilę, nie potrafię znaleźć słów w takiej sytuacji. Nie da się znaleźć     w śmierci dobrych stron. Dylan był taki młody, szkoda mi go.
-Clark, znajdę tego kto to zrobił, przyprowadzę ci go, zobaczysz. Obiecuję.
Podniósł wzrok i popatrzył na mnie, jego dłoń nakryła moją.
Wiem co robić, pójdę do Alexa, wypytam go o wszystkie kryjówki snajperów, znajdę tą osobę, znajdę. Przed wyjściem z ratusza spotkałam Theo, machnęłam ręką, żeby poszedł na za mną. Do szpitala jest nie daleko, nie pojechaliśmy motorami. Po drodze opowiedziałam mu wszystko. Obiecał pomoc w tej sprawie. Drzwi do szpitala były otwarte, ze środka wydobywał się dym. Na korytarzu nie było nikogo. Drzwi do sali Alexa były otwarte, zwiał. Nie ma go w sali, nie ma go w całym szpitalu. Na tyłach budynku siedział chłopak, wyglądał na trochę starszego od Theo. Jego twarz była osmolona.
-Hej, co się stało w tym szpitalu? –zapytałam chłopaka.
-Jakiś koleś podłożył bombę i uciekł. – odparł.
-Jak to bombę z daleka budynek wygląda na nienaruszony. – powiedział Theo.
-Bomba była o małym rażeniu, nikt nie umarł, niektórzy są tylko ranni.
-Widziałeś, w którą stronę uciekł mężczyzna? –zapytałam.
Chłopak pokazał palcem na las, za nim jest miasto naszego wroga, wszystko jasne. Popatrzyłam się na Theo, on na mnie. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że znowu będą poważne kłopoty. Chłopak wstał, otarł ręce o spodnie i powiedział:
-Weźcie mnie do wojska.
-Jak się nazywasz? – zapytał Theo.
-Liam.
-Idź do ratusza i powiedz, że chcesz być żołnierzem. Powołaj się na nas. – powiedział Theo.
-Ja jestem Jane a to Theo, będą wiedzieć o kogo chodzi. - dodałam.
Sprawa ze znalezieniem snajpera będzie trudniejsza, będę musiała sama przeszukać tamten las. Obiecałam to Clarkowi, a ja dotrzymuję słowa.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że będzie jakąś akcja w tym lesie. Pisz dalej 😘 Powodzenia i weny 💕

    OdpowiedzUsuń