Krew
Wróciliśmy
do ratusza. Jason wrócił, widzieliśmy jak rozmawia z Walterem. Uśmiechali się
do siebie, chyba się pogodzili. Walter przywołał nas ręką, podeszliśmy.
-Dzisiaj
wieczorem jedziemy do tamtego miasta. – powiedział Walter.
-Mamy się
jakoś przygotować? – zapytał Theo.
-Jesteście
przygotowani, do 17.00 macie czas wolny. – odparł.
-Gdzie się
spotykamy?
-Tutaj.
Nie boję się
tego wieczoru, wszyscy będą uśpieni, to bezpieczna akcja. Popatrzyłam na
zegarek, dopiero 11.00. Ciekawe co będziemy robić do tego czasu. W sumie to
najlepszym rozwiązaniem dla nas byłby powrót do mieszkania. Chyba tak zrobimy.
Theo złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z ratusza. Na zewnątrz robi się
coraz cieplej, gorąco mi w kurtce.
-Wolisz iść
na spacer czy wrócimy do domu i zjemy obiad we dwójkę? – zapytał Theo.
-Obiad we
dwójkę. – odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Wsiedliśmy
na motory i ruszyliśmy w stronę domu. Jechaliśmy przez wąskie, ciemne uliczki.
Ostatnia ulica i jesteśmy w domu, pomyślałam.
Theo
rozpalił w kominku a ja wzięłam się za przygotowanie obiadu. Warzywa i ryba, to
mój ulubiony zestaw. Zjedliśmy razem, rozmawiając. Theo jest wspaniałym
człowiekiem pod każdym względem: inteligentny, opiekuńczy, romantyczny,
kochający, zabawny, przystojny. Posprzątaliśmy po obiedzie i mieliśmy dużo
czasu dla siebie. Usiedliśmy na kanapie, naprzeciwko okna. Theo przysunął się
do mnie i objął mnie, położyłam głowę na jego ramieniu.
Wspólnie
spędzony czas minął nam bardzo szybko rozmawialiśmy, całowaliśmy się, śmialiśmy
się. Uwielbiam spędzać czas razem z Theo.
Punktualnie
na godzinę 17.00 byliśmy w ratuszu. Wszyscy czekali. Clark dał nam pistolety,
tak na wszelki wypadek. Swój wsunęłam za pasek od spodni. Wszyscy gotowi,
możemy ruszać. Niektórzy wsiedli do samochodów, niektórzy jechali motorami. Ja
i Theo jechaliśmy ostatni, na naszych motorach. Wyznaczono nas do przeszukania,
budynku dowództwa.
Gdy tylko
przejechaliśmy przez bramę, od razu rzucił mi się w oczy wielki, zielony
budynek z wielką flagą na czubku. Podjechaliśmy bliżej, na transparencie nad
drzwiami pisało : Centrala dowództwa. Trafiliśmy. Wyciągnęłam pistolet, i
powoli weszliśmy do środka. W holu leżeli ludzie, na podłodze, krzesłach,
parapetach. Wszędzie śpiący ludzie.
-Rozdzielmy
się, przeszukaj parter ja pójdę na piętro. – wyszeptałam.
Theo kiwnął
głową. Ruszyłam w stronę schodów. Powoli i delikatnie stawiałam każdy krok.
Tutaj również było wiele śpiących ludzi. Na końcu korytarza były drzwi, podeszłam
po cichu i przystawiłam ucho do drzwi. Cisza. Otworzyłam drzwi kopniakiem i
weszłam. W pokoju coś się poruszyło, to człowiek. Szybko odbezpieczyłam
pistolet. Z wnęki wyszedł Alex.
-Sama tutaj?
– zapytał.
-Czemu nie
śpisz jak inni? – zapytałam celując w niego.
-Nie było
mnie wtedy w mieście. – odparł i zrobił kilka kroków w moją stronę.
-Nie
podchodź!
-Spokojnie…
W pewnym
momencie Alex zrobił zamach i wytrącił mi pistolet z ręki. Podciął mi nogi.
Upadłam i uderzyłam głową o coś bardzo twardego. Na karku poczułam krew.
Do pokoju
wbiegł Theo, zobaczył, że leże na podłodze i patrzę na dłoń umazaną krwią.
Rzuciła się z impetem na Alexa. Kopnął go w brzuch i uderzył kilka razy w
twarz. Zrobił mu to samo co Alex mnie. Rzucił nim o podłogę. Alex stracił
przytomność.
Piszesz coraz lepsze rozdziały, oby tak dalej! ♥
OdpowiedzUsuńhttp://kuinawi-blog.blogspot.com/
Super ღ
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń