Nie oddycha
Minął dzień minęła noc. Dzisiaj wieczór ruszamy.
Strach ściska mi żołądek prawie nic nie jem, widzę, że Theo też jest zdenerwowany. Boję się, że
nawet jeśli przyjdzie stanąć mi do walki, ja będę sparaliżowana i nawet się nie
ruszę. Poddam się na starcie, to jest najgorsze. Plecaki spakowane, wszystko
gotowe. Wychodzimy z mieszkania, przed nim tłum ludzi. Dokładnie tak jak przed
pierwszym wyjazdem tutaj. Wszyscy stoją klaszczą, gwiżdżą, krzyczą. Czuję
napływające łzy, ze strachu. Każda następna minuta jest dla mnie coraz gorsza,
coraz bardziej się boje. Sama nie wiem czemu. 17.00 to czas w którym ruszymy.
Zegar pokazuje godzinę 17.00 czuję jak żołądek podchodzi mi do gardła, czuję
bicie własnego serca, które zaraz rozerwie mi pierś. Plan jest prosty: jedziemy
do lasu na motorach, potem całe poszukiwania będziemy przeprowadza pieszo.
Uśmiechamy się do tłumu, Walter podaje nam ręce, i ściska każde z nas. Wsiadamy
na motor i ruszamy, strażnik otwiera nam bramę. Stąd widać już las, wieki, gęsty
las. Zsiadamy z motorów i ruszamy. Wyjmuję z plecaka nadajnik i zakładam na
rękę, jest wielkości zegarka. Sprawdzam czy pistolet jest na swoim miejscu.
Wchodzimy. Powoli, Theo idzie pierwszy, odrzuca gałęzie oraz liście. Pod
stopami słyszę łamane gałęzie. Jest już za późno żeby się wycofać. W tłumie nie
widziałam Clarka, w sumie mnie to zdziwiło. Obiecałam, że przyprowadzę zabójcę
do niego, obiecałam. I słowa dotrzymam. Już za późno na strach, teraz trzeba
zrobić swoje. Słyszę muzykę, lekką, skrzypce, fortepian. Skąd pochodzi ta
muzyka. Wyciągam pistolet zza paska. Theo robi to samo. Po cichu stawiamy każdy
krok, praktycznie nas nie słychać. Widzę, polanę, małą jakby ręcznie zrobioną.
Zielony namiot na środku, nie ma tutaj nikogo. Leśne łóżko, mały, drewniany
stolik a na nim garnek, w środku kawa. Sprawdzam temperaturę kawy, ciepła ktoś
był tutaj nie dawno. Odwracam się oczami przeszukuję każdy metr. Pusto, cisza,
nie ma nikogo. Theo przeszukuje rzeczy w namiocie. Znalazł pistolet i dziwne
pudełko. Pod materacem. Wbiegłam do namiotu, odrzuciłam materac. Jest. Wielka
snajperka.
-O mój boże! – krzyknęłam.
Theo podnosi snajperkę i odbezpiecza. Zza pleców
słyszymy kroki i męski niski głos:
-To chyba moje. – mówi.
Odwracam się celując pistoletem. Felipe.
Theo od razu się na niego rzucił, okładał go
pięściami. Dzieje się to czego się obawiałam, jestem kompletnie sparaliżowana,
ze strachu. Zamykam oczy wdech wydech. Strzelam. Theo który był nad Felipe i
okładał go pięściami odskoczył gdy zobaczył krew na jego piersi. Zabiłam go…
Pistolet wypada mi z ręki, opadam bez władnie na ziemię. Słyszę głosy, mam
obraz mamy przed oczami. Już dobrze, wstaje otrzepuję spodnie, widzę Theo
patrzącego na zwłoki Felipe. Z jego ust wypływa krew to straszny widok. Robi mi
się nie dobrze. Znów zza pleców słyszę głos, męski.
-Brawo! Zabiłaś człowieka.
Odwracam się. Alex.
-Ty robiłeś to wiele razy.
Alex podbiega do Theo, przykłada mu do żeber
urządzenie, Theo opada bezwładnie na ziemię. Zaczynam wrzeszczeć, rzucam się na
kolana. Płacze. Theo podskakuje na ziemi, jakby poraził go prąd. Alex powolnym
krokiem podchodzi do mnie, łapie za rękę i podnosi. Wstaję, i zaczynam walić mu
pięściami po klatce piersiowej. Trzyma mnie mocno za nadgarstki.
-Zniszczyłem konkurencję.
-Jesteś potworem!
Co on ma na myśli, mówiąc konkurencję. Czy chodzi
tutaj o mnie czy o stan państwa. Wyrywam się i podbiegam do Theo. Leży, nie
rusza się. Przykładam ucho do ust. Nie oddycha. Po kryjomu wyciągam z kieszeni
nóż. Odwracam ise z impetem i rzucam w Alexa. Trafiam. Alex ma nóż wbity w
serce, upada na kolana. Z jego ust wypływa krew. Zabiłam kolejnego. Próbuję
wezwać pomoc na nadajniku, kilka w co popadnie. W końcu słyszę huk, to samolot.
Przyleciał na pomoc. Z samolotu zlatuje wielka jakby łódź, a w niej Jason.
Razem wkładamy ciało Theo i wciągają nas do samolotu. Samolot od razu leci do
szpitala.
Jezu, błagam cię spraw aby jego serce znów zaczęło bić. Nie pozwól, żeby
mnie zostawił. Kocham go… Błagam cię, sprowadź go z powrotem. Błagam…
Jak mogłaś ???
OdpowiedzUsuńJuleczko kochana. Mój poprzedni komentarz był mało rozwinięty, ale po naszej rozmowie przed chwilą mogę go rozwinąć .
OdpowiedzUsuńSuper, że Theo Ż Y J E i będzie Ż Y Ć.
Rozdział jak zwykle wspaniały .