Strach przed
przeszłością
Od wypadku w ogóle nie byłam w domu. Całe dnie i noce
byłam przy Theo. Nie wiem czy powodem tego była troska, czy strach. Boję się,
że gdy będę sama, nie zasnę, cały czas przed oczami będę mieć Alexa i Felipe.
Na samą myśl mam ciarki. Znów przypominają mi się ten straszny widok.
Świadomość, że zabiłeś człowieka jest straszna. Może
wolałabym nie wiedzieć. Ale czasu nie cofnę. Cały czas powtarzam sobie, że
uratowałam innych zabijając ich. Nie wiem czy to dobre wytłumaczenie. W jakimś
sensie ta myśl mnie uspokaja. Ale boję się, że nigdy nie będę w stanie
zapomnieć o tym, że spod mojej ręki zginął człowiek.
Leżymy na tym samym łóżku, jest duże, mieścimy się bez
problemu. Theo nadal śpi. Ostatnio nie mogę zasnąć, ale jednak jego obecność
sprawia, że choć na chwilę jestem w stanie zamknąć oczy. Choć na chwilę. Moja
głowa jest oparta o jego klatkę piersiową, słyszę bicie jego serca.
Theo się obudził, od razu na jego twarzy zobaczyłam
uśmiech. Widzę, że jest już z nim dobrze. Wraca do formy. Ostatnio odwiedził
nas Walter i Clark. Prezydent powiedział, że nie wyobraża sobie, żebyśmy
wrócili w najbliższym czasie do pracy. Twierdzi, że już wyjątkowo się
przysłużyliśmy, można powiedzieć, że mamy wakacje. Clark przepraszał mnie, że
pozwolił nam pójść szukać snajpera, i że sam nie miał odwagi iść z nami. Nazwał
się tchórzem. Nie mam do niego żalu, to był mój wybór, i w pewnym sensie moja
wina. Na chwilę odrzucam te przemyślenia.
-Jak ci się spało kochanie? – zapytałam.
-Krótko. – odparł i zmarszczył nos.
Theo ma coraz więcej siły. Jest strasznie nie
cierpliwy, już sam chce chodzić, podnosi się, siada, choć lekarz kazał mu leżeć
i odpoczywać. Oparł się na łokciu i pochylił się nade mną. Oddychaliśmy tym
samym powietrzem. Jego piękne brązowe oczy patrzyły prosto w moje. Dłonią
delikatnie gładził moje włosy.
-A tobie jak się spało? – wyszeptał.
-Prawie w ogóle nie spałam. – odparłam.
Nachylił się bliżej i nasze usta się dotknęły,
delikatnie, dokładnie tak jak lubię.
-Romantyczna sceneria co? – zaśmiał się.
-Szpital. No nie jest źle – odwzajemniłam uśmiech.
Znów się nade mną pochylił i pocałował. Pragnęłam by
każda cząstka naszych ciał była złączona. Teraz to nie możliwe.
-Byłaś w ogóle w domu? – zapytał opierając się na
poduszce.
-Nie. – odparłam.
-Jedź, zjedz coś, wykąp się.
Kiwnęłam głową. Prysznic dobrze mi zrobi. Pocałowałam
go i wyszłam z pokoju. Korytarz szpitalny był jeszcze pusty, jest wcześnie. Na
końcu korytarza na krześle siedzi młody, chłopak. Jego twarz wygląda znajomo.
Widzę, że wstaje i szybkim krokiem podchodzi do mnie. Kuleje, widzę, że ma
spodnie zaplamione krwią. Minę ma uśmiechniętą, nie boję się go. Gdy stoi już
przede mną widzę, że jest wyższy niż myślałam. Podchodzi jeszcze bliżej i mnie
obejmuje. Jego usta są przy moim uchu.
-Jane…
Odsuwam się od niego, nadal nie mogę przypomnieć
sobie, skąd znam tę twarz. Próbuję przypomnieć sobie, przyglądam się mu. W
końcu przypominam sobie, że miałam sąsiada w moim wieku, znaliśmy się od
dziecka. Strasznie lubił się ze mną droczyć. Nie widziałam się z nim od bardzo
dawna, bo tato zabrał go do wojska. Teraz zdałam sobie sprawę kim jest ten
chłopak. Vice.
-Vice!!! – wykrzyczałam i rzuciłam mu się w ramiona. –
Co tutaj robisz?
-Byłem w drugim obozie, przerzucili mnie tutaj.
Czytałem o tobie…
-Dawno cię nie widziałam. Stęskniłam się za tobą Vice.
‘
-No nawet nie wiesz jak się cieszę. – powiedział. –
Czemu jesteś w szpitalu? Jesteś ranna?
-Nie, jestem u mojego chłopaka.
-Chłopaka… - powtórzył, widzę, że posmutniał.
Kiedyś byliśmy razem ale gdy dowiedział się, że idzie
do wojska, byliśmy zmuszeni zerwać. Długo o nim myślałam. Ale w pewnym
momencie, trafiłam do wojska, zakochałam się w Theo, i zapomniałam o Vicie. Był
dla mnie bardzo ważny, każde popołudnie, wieczór spędzaliśmy razem. Wszystkie
chwile, wspólne chwile będą w naszej pamięci na zawsze.
-Muszę jechać do domu. Spotkamy się jeszcze?
-Jasne. – powiedział.
Dał mi adres. Po nim jestem w stanie stwierdzić, że
mieszka na obrzeżach miasta, tak samo jak ja i Theo. To miłe, że po tak długim
czasie znów się spotkaliśmy.
Chcę dalej <3 Cieszę się, że wszyscy żyją. Chociaż znając Ciebie pewnie jeszcze ktoś zginie -___- Niestety to nie będzie Theo i Jane ;) Też Cię uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniagabi.blogspot.com/?m=1 <------ Zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadaniagabi.blogspot.com/?m=1 <------ Zapraszam!
OdpowiedzUsuń