tło

tło
tło

czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 48




Strach przed przeszłością
Od wypadku w ogóle nie byłam w domu. Całe dnie i noce byłam przy Theo. Nie wiem czy powodem tego była troska, czy strach. Boję się, że gdy będę sama, nie zasnę, cały czas przed oczami będę mieć Alexa i Felipe. Na samą myśl mam ciarki. Znów przypominają mi się ten straszny widok.
Świadomość, że zabiłeś człowieka jest straszna. Może wolałabym nie wiedzieć. Ale czasu nie cofnę. Cały czas powtarzam sobie, że uratowałam innych zabijając ich. Nie wiem czy to dobre wytłumaczenie. W jakimś sensie ta myśl mnie uspokaja. Ale boję się, że nigdy nie będę w stanie zapomnieć o tym, że spod mojej ręki zginął człowiek.
Leżymy na tym samym łóżku, jest duże, mieścimy się bez problemu. Theo nadal śpi. Ostatnio nie mogę zasnąć, ale jednak jego obecność sprawia, że choć na chwilę jestem w stanie zamknąć oczy. Choć na chwilę. Moja głowa jest oparta o jego klatkę piersiową, słyszę bicie jego serca.
Theo się obudził, od razu na jego twarzy zobaczyłam uśmiech. Widzę, że jest już z nim dobrze. Wraca do formy. Ostatnio odwiedził nas Walter i Clark. Prezydent powiedział, że nie wyobraża sobie, żebyśmy wrócili w najbliższym czasie do pracy. Twierdzi, że już wyjątkowo się przysłużyliśmy, można powiedzieć, że mamy wakacje. Clark przepraszał mnie, że pozwolił nam pójść szukać snajpera, i że sam nie miał odwagi iść z nami. Nazwał się tchórzem. Nie mam do niego żalu, to był mój wybór, i w pewnym sensie moja wina. Na chwilę odrzucam te przemyślenia.
-Jak ci się spało kochanie? – zapytałam.
-Krótko. – odparł i zmarszczył nos.
Theo ma coraz więcej siły. Jest strasznie nie cierpliwy, już sam chce chodzić, podnosi się, siada, choć lekarz kazał mu leżeć i odpoczywać. Oparł się na łokciu i pochylił się nade mną. Oddychaliśmy tym samym powietrzem. Jego piękne brązowe oczy patrzyły prosto w moje. Dłonią delikatnie gładził moje włosy.
-A tobie jak się spało? – wyszeptał.
-Prawie w ogóle nie spałam. – odparłam.
Nachylił się bliżej i nasze usta się dotknęły, delikatnie, dokładnie tak jak lubię.
-Romantyczna sceneria co? – zaśmiał się.
-Szpital. No nie jest źle – odwzajemniłam uśmiech.
Znów się nade mną pochylił i pocałował. Pragnęłam by każda cząstka naszych ciał była złączona. Teraz to nie możliwe.
-Byłaś w ogóle w domu? – zapytał opierając się na poduszce.
-Nie. – odparłam.
-Jedź, zjedz coś, wykąp się.
Kiwnęłam głową. Prysznic dobrze mi zrobi. Pocałowałam go i wyszłam z pokoju. Korytarz szpitalny był jeszcze pusty, jest wcześnie. Na końcu korytarza na krześle siedzi młody, chłopak. Jego twarz wygląda znajomo. Widzę, że wstaje i szybkim krokiem podchodzi do mnie. Kuleje, widzę, że ma spodnie zaplamione krwią. Minę ma uśmiechniętą, nie boję się go. Gdy stoi już przede mną widzę, że jest wyższy niż myślałam. Podchodzi jeszcze bliżej i mnie obejmuje. Jego usta są przy moim uchu.
-Jane…
Odsuwam się od niego, nadal nie mogę przypomnieć sobie, skąd znam tę twarz. Próbuję przypomnieć sobie, przyglądam się mu. W końcu przypominam sobie, że miałam sąsiada w moim wieku, znaliśmy się od dziecka. Strasznie lubił się ze mną droczyć. Nie widziałam się z nim od bardzo dawna, bo tato zabrał go do wojska. Teraz zdałam sobie sprawę kim jest ten chłopak. Vice.
-Vice!!! – wykrzyczałam i rzuciłam mu się w ramiona. – Co tutaj robisz?
-Byłem w drugim obozie, przerzucili mnie tutaj. Czytałem o tobie…
-Dawno cię nie widziałam. Stęskniłam się za tobą Vice. ‘
-No nawet nie wiesz jak się cieszę. – powiedział. – Czemu jesteś w szpitalu? Jesteś ranna?
-Nie, jestem u mojego chłopaka.
-Chłopaka… - powtórzył, widzę, że posmutniał.
Kiedyś byliśmy razem ale gdy dowiedział się, że idzie do wojska, byliśmy zmuszeni zerwać. Długo o nim myślałam. Ale w pewnym momencie, trafiłam do wojska, zakochałam się w Theo, i zapomniałam o Vicie. Był dla mnie bardzo ważny, każde popołudnie, wieczór spędzaliśmy razem. Wszystkie chwile, wspólne chwile będą w naszej pamięci na zawsze.
-Muszę jechać do domu. Spotkamy się jeszcze?
-Jasne. – powiedział.
Dał mi adres. Po nim jestem w stanie stwierdzić, że mieszka na obrzeżach miasta, tak samo jak ja i Theo. To miłe, że po tak długim czasie znów się spotkaliśmy.

3 komentarze:

  1. Chcę dalej <3 Cieszę się, że wszyscy żyją. Chociaż znając Ciebie pewnie jeszcze ktoś zginie -___- Niestety to nie będzie Theo i Jane ;) Też Cię uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. http://opowiadaniagabi.blogspot.com/?m=1 <------ Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  3. http://opowiadaniagabi.blogspot.com/?m=1 <------ Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń