Dziękuje
Strasznie bolała mnie głowa, straciłam przytomność.
Obudził mnie wielki wybuch. Lekko rozchyliłam powieki, słońce bardzo mnie
raziło. Theo je zasłonił.
-Co to był za wybuch? – wyszeptałam.
-Wysadzili magazyn. – odparł Theo, gładząc mnie po
policzku.
-Co się stało? – wymamrotałam.
-Alex, rzucił tobą o podłogę.
Gdy wypowiadał te słowa, słyszałam w jego głosie
gniew, wręcz nienawiść. Na drugim końcu pokoju leżał Alex. Cały we krwi, nadal
nie przytomny.
-Czy on żyje?
-Żyje, co chwile sprawdzam mu puls.
-Wracajmy.
-Zaraz przyjdą tu z noszami dla ciebie.
Położyłam delikatnie głowę i zamknęłam oczy. Każdy
oddech mnie bolał, każdy wdech był dla mnie męczarnią. Chcę zasnąć, chcę to
ominąć. Bardzo bolała mnie głowa, każdy najdrobniejszy dźwięk przyprawiał mnie
o mdłości. Czuję włosy przyklejone do karku, całe plecy, dłonie, ręce mam we
krwi.
Zasnęłam, kompletnie nic nie czułam. Przez sen
widziałam Alexa, podchodzącego w moją stronę. Ten jego uśmieszek, sposób
patrzenia. Odwracam się, żeby uciec, z drugiej strony jest Jean. Uśmiecha się
tak samo jak Alex, oboje idą w moją stronę. Nie mam gdzie uciekać. Rzucam się
na kolana i zaczynam wrzeszczeć.
W tym samym momencie budzę się w mojej sypialni. Obok
mnie leży przerażony Theo, gładzi mnie po włosach.
-Już dobrze, to tylko sen.
Nie wiem skąd wzięłam siły ale przysunęłam się do
niego i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Mamy w domu coś na ból głowy? – zapytałam.
-Dałem ci zastrzyk, zaraz zadziała.
-Dziękuje, że się mną zaopiekowałeś.
-To mój obowiązek. – powiedział i jego usta lekko
dotknęły moich warg.
Od razu poczułam napływającą energie, nie od
zastrzyku, od pocałunku Theo. Tylko on jest wstanie przekazać mi taką energię.
Zbliżyłam się i pocałowałam go, raz, drugi trzeci. Znów zasnęłam w jego
ramionach. Przez sen słyszałam jak deszcz uderza o okna. Otworzyłam lekko oczy,
Theo nie spał, przyglądał mi się. Zobaczył, że już nie śpię i przytulił. Jego
usta dotykały mojego czoła.
-Wyjdziemy na świeże powietrze? – zapytałam.
-Przecież pada deszcz.
-Proszę…
-No dobrze.
Wstaliśmy, ubrałam kurtkę. Wzięliśmy parasol i
zjechaliśmy windą w dół. Padała lekka mżawka. Wzięłam głęboki wdech. Uwielbiam
zapach i lekki chłód deszczu. Chwyciłam za rękę Theo, i razem staliśmy pod
parasolem, bez większego celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz