tło

tło
tło

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 55

Na początku chciałabym jeszcze życzyć wszystkim moim czytelnikom słonecznej majówki!!!




Generał Jane Adams
Kolejny dzień, kolejne wyzwania. Przez całą noc praktycznie nie spałam, może raz udało mi się przyspać, ale na krótko. Czuję, że będzie dzisiaj piękna pogoda, wychodzi słońce, niebo jest bezchmurne. Wspaniale. Poszłam wziąć szybki prysznic, zimny, dokładnie tak jak lubię. Starałam się zachowywać po cichu, nie chciałam obudzić Theo który jeszcze spał. Patrząc na niego utwierdzałam się w swoich uczuciach. Nie mogę od tak zmienić sobie chłopaka, nie wiem, bo ten mi się znudził. Nigdy nie myślałam o tym, żeby zrywać z Theo albo, że kiedyś nasze uczucie się ulotni. Wierzyłam w miłość do ostatniego uderzenia serca. Nie zamierzam zmieniać zdania. Rozumiem co Jason do mnie czuje, ale nie jest typem człowieka który będzie nachalny. On dobrze wie, że jestem z Theo, sam poprosił mnie, żebym oszczędziła mu bólu i nie robiła mu nadziei. Te chwile były piękne, ale to nic nie znaczyło. Przynajmniej dla mnie.
Zmieniłam ubrania, związałam włosy i wzięłam się do przygotowywania śniadania dla Theo. Zrobiłam mu kanapkę z sałatą i pomidorem. Sama praktycznie nic nie zjadłam, usiadłam z kawą na kanapie i znów gapiłam się bezsensownie w okno. Miasto, całe z bruku, zero zieleni. Jednak lubię na nie patrzyć, szczególnie nocą. Gdy widać światła świecące się w domach i mieszkaniach, gdy dobrze widać wielkie ekrany.
Zostawiłam kartkę dla Theo na stole i wyszłam z domu. Zeszłam do garażu, odpaliłam motor i ruszyłam w stronę ratusza. Wczoraj wieczorem byłam u prezydenta z prośbą, aby przydzielił mi jakiś oddział do szkolenia. Weszłam do budynku, jak zwykle na korytarzu był tłok. Podeszłam do recepcji, przywitałam się i zapytałam czy prezydent jest u siebie.
-Prezydent zachorował, ale zostawił dla pani list. – powiedziała recepcjonistka o pięknych zielonych oczach i wręczyła mi kopertę.
Wzięłam list i poszłam do pokoju obserwacyjnego. Być może to jest ostatni mój dyżur. Scyzorykiem przecięłam kopertę i wyciągnęłam list ze środka.
Szanowna Jane Adams!
Wraz z zarządem zdecydowaliśmy się spełnić twoją prośbę. Podjęliśmy decyzję, że będzie przywódcą w oddziale szóstym, w naszym mieście. Oddział szósty, jest pełen doświadczonych i zaufanych żołnierzy, jednak jednogłośnie stwierdziliśmy, że świetnie sobie poradzisz, mimo małego stażu. Co za tym idzie, pani ranga ulegnie zmianie. Od dzisiaj jesteś Generałem. Jest to bardzo wymagająca funkcja, ale wszyscy bardzo dobrze wiemy, że doskonale sobie poradzisz. W dodatku dostanie pani, dobrze wyszkolonego żołnierza do pomocy.
Powodzenia!
Prezydent Holegester
W życiu nie myślałam o tym, że kiedykolwiek  będę generałem. Odłożyłam list i schowałam twarz w dłoniach. Generał Jane Adams. Nawet mi się to nie śniło, to jest niesamowite, zapytałam tylko, czy mogłabym szkolić jakiś młodych  żołnierzy. A tu ledwo 20-latka od razu szkoli doświadczonych poruczników. Są pewni, że sobie poradzę, jednak ja w to wątpię. Będę miała pomocnika, na pewno mi to jakoś pomoże, ale sama będę miała dużo pracy. Oddział szósty jest niedaleko mojego mieszkania, więc nie będę musiała przejeżdżać całego miasta do pracy. Zastanawiam się, kto będzie moim pomocnikiem. Theo raczej nie, Jason całkiem możliwe, Clark jest prawą ręką prezydenta, Vice to jest całkiem możliwe. Ale w głębi serca mam nadzieje, że to nie będzie on. Kiedyś byliśmy blisko, jestem w stanie stwierdzić, że go kochałam, ale wcale nie zamierzam dzielić mojego serca na trzy części. Praca jako dowódca oddziału 6 ma duże plusy, poznam nowych ludzi, sama się czegoś nauczę.
Zaraz po przeczytaniu tego listu, wyszłam z pokoju obserwacyjnego i pojechałam do domu, żeby podzielić się nowinami z Theo. Gdy weszłam do mieszkania, był pod prysznicem, poczekałam na niego.
-Myślałem, że wyszłaś. – powiedział wycierając włosy.
-Wyszłam, ale wróciłam bo mam nowe wieści. – powiedziałam machając mu kartką przed twarzą. Podałam mu ją a on przeczytał. Ucieszył się bardziej niż ja, wręcz skakał z radości. W końcu mnie przytulił i wyszeptał :
-Gratulacje kochanie
-Dziękuje. – opowiedziałam i pocałowałam go.
Pobyłam z nim trochę, przytulając się, całując, ale chciałam już zgłosić się na służbę. Pocałowaliśmy się ostatni raz w progu windy i pojechałam do obozu szóstego.

2 komentarze:

  1. Udanej majówki. Chociaż u Ciebie może świeci słońce, bo u mnie pada ;___;
    Rozdział super hiper fantastyczny XD
    Duuuużo weny do pisania i zapraszam do siebie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetnie:)
    Super Ci idzie pisanie, naprawdę bardzo mi się podoba rozdział jak i cała książka :3

    OdpowiedzUsuń