Znajdziemy go
Wróciliśmy do ratusza, na korytarzu panowało
zamieszanie. Widzę jak Liam rozmawia z Walterem. Ciekawe czy przyjmą go do
wojska. Liam wygląda na silnego, jest wysoki, dobrze zbudowany. Ma ścięte na
jeża włosy i zielone duże oczy. Jest przystojny. Walter przywołuje nas ręką,
podeszliśmy.
-Powołał się na was, więc się nim zajmiecie. –
zawiadomił Walter.
-Nie ma problemu. – uśmiechnął się Theo i poklepał
Liama po ramieniu.
-Walter możemy porozmawiać? –zapytałam.
-Chodźmy do mnie.
Jego gabinet jest wielki, na środku stoi wielkie,
mocne biurko. Na ścianach wiszą obrazy, podobizny różnych żołnierzy. Na
podłodze leży taki sam dywan jak w korytarzu a pod nim marmurowa, lśniąca
podłoga. Usiedliśmy z Theo, na fotelach naprzeciwko Waltera.
-No więc słucham. – powiedział Walter.
-Obiecałam komuś, że znajdę osobę która zabiła Dylana.
Miałam pomysł skąd dowiedzieć się o kryjówkach snajperów, ale niestety muszę z
niego zrezygnować. Słyszałeś o dzisiejszym incydencie w szpitalu?
-Nie, co się stało?
-Alex podłożył bombę i zwiał. – odparłam.
-Znowu. – dodał Theo. – I pewnie gdyby nie my, nawet
byś się nie dowiedział.
Walter spojrzał na niego z gniewem, widzę, że Theo też
nie jest z tego zadowolony.
-Za kilka dni wyruszam do lasu szukać snajpera. –
zameldowałam.
-Jane, jesteś pełnoletnia, możesz podejmować sama
decyzje. Ale zaklinam cię na wszystko nie idź, wyślemy kogoś. – odparł już z
przejętą miną Walter.
-Podjęłam decyzje i jej nie zmienię. – odparłam.
-Będę z nią. – zameldował Theo.
Walter wstał i podszedł do dużego okna. Podobne jest w
naszym mieszkaniu. Na myśl o tym, że może nam się coś stać w tym lesie i nie
wrócimy do domu, przechodzą mnie ciarki.
-Stracę dwóch bardzo ważnych dla mnie żołnierzy. –
powiedział patrząc w okno.
-To nasza decyzja. Nie zmienisz jej.
-Wiem, wiem. – odparł z rezygnacją.
-Pójdziemy już. – powiedziałam. – Do zobaczenia.
Przed wyjazdem mam kilka spraw do załatwienia. Muszę
pojechać do domu, nie będę im mówić, że idę szukać snajpera. Powiem, że po
prostu przyjechałam w odwiedziny.
Zerkam na rozpiskę wywieszoną w korytarzu na tablicy.
Wygląda na to, że dzisiaj mam już wolne.
Wróciliśmy do domu, powiedziałam Theo o moich planach. O tym co muszę zrobić
przed wyjazdem.
-Boję się, że nie wrócimy. – Wyszeptałam, będąc w jego
ramionach.
-Wszystko będzie dobrze. Jak zawsze. –
uspokajał mnie i pocałował delikatnie w czoło.
-Ciekawe ile zajmie nam to poszukiwanie.
-Nie długo, szybko złapiemy tego drania. – powiedział Theo.
Znowu przeszły mnie ciarki, przypomniałam sobie
dzisiejszą minę Clarka. Obiecałam mu, że znajdę zamachowca i ani przez moment,
nie przeszło mi przez głowę, aby się z tej obietnicy wycofać.
Poszłam pod prysznic, zimny, długi prysznic.
Właśnie, tego mi było trzeba. Umyłam zęby, rozsmarowałam krem na dłoniach. I
usiadłam wygodnie w fotelu, patrząc w okno. Ten widok nigdy mi się nie znudzi.
Jutro rano jadę do rodziców ciekawe, czy uda mi się zachować to w tajemnicy.
Nie chcę robić scen jak ostatnio, nie chcę ich martwić. Przecież wiadomo, że
wrócę. To raczej pewne.
a kto tu ma 3 000 wyświetleń :3
OdpowiedzUsuńA miała być jakaś akcja w lesie ;(
OdpowiedzUsuńNo, ale rozdział jak zwykle cudowny kochana <3
Oby tak dalej