tło

tło
tło

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 44



                                 Zniknąć
Postanowiłam spędzić noc w obozie, Theo dołączył do mnie jak obiecał. Teraz cały czas mam go przy sobie. Siedzę na łóżku w naszej piwnicy. Oparta o ścianę, w ramionach Theo. Boli mnie całe ciało, czuję jakby ktoś wiercił mi dziurę w piersi. Ból który pozostał i pozostanie na zawsze jest w moim sercu. Cały czas wyobrażam sobie mamę, ostatnie obrazy, kiedy żyła. Wspólne śniadanie, jej uśmiech kiedy mnie zobaczyła, jej codzienna zatroskana mina. Nie mogę pozbyć się tego obrazu z głowy. Słyszę jak ktoś schodzi po schodach, powoli i ostrożnie stawia każdy krok. Po butach rozpoznaję, że to tata. Wygląda okropnie, zresztą tak jak ja. Mamy podkrążone oczy, rozczochrane włosy. W ręce trzyma małą szkatułkę. Wręcza mi ją.
-Co to jest? – zapytałam.
-Mama zostawiła mi kartkę, że po jej śmierci ma ci to zostawić.
Musiała wiedzieć, że jej śmierć się zbliża. Straszna jest świadomość, że w każdej chwili może się umrzeć. Otworzyłam powoli pudełko. Na wierzchu leżało zdjęcie, moje i mamy. Miałam wtedy jakieś 15 lat. Od razu zaczynam płakać, to silniejsze ode mnie. Przekazuję zdjęcie tacie, po jego policzku zaczyna spływać łza. Widzę kartkę, złożoną kilka razy. Otwieram powoli, widzę długą wiadomość, napisaną mamy pismem.
   Jane, przez długi czas bardzo źle się czułam, ukrywałam to. Z dnia na dzień było coraz gorzej. Bałam się, że przed moją śmiercią nie uda mi się cię spotkać. Odkąd trafiłaś do wojska byłam z ciebie bardzo dumna. Jesteś silną kobietą, która jest w stanie przetrwać wszystko. Z tatą bardzo tęskniliśmy za tobą, brakowało nam ciebie. Piszę do ciebie list z prośbą, nie chcę, żebyś płakała po mojej śmierci. Musisz być silna pamiętaj, jesteś bardzo ważna dla wszystkich ludzi, nie zapominaj o tym. Nie zapominaj o ojcu, teraz cię potrzebuje. Nie narażaj swojego życia, on nie przeżyje śmierci kolejnego członka rodziny. Kocham was!
Położyłam list na łóżko i zaczęłam płakać, mimo, że mama prosiła mnie żebym tego nie robiła. Nie wytrzymałam, po prostu musiałam. Theo gładził mnie po włosach, to nic mi teraz nie pomoże. Muszę myśleć o tacie, może nie powinnam iść do tego lasu i ryzykować życia? Chcę być silna, będę, ale nie teraz. Potrzebuję trochę czasu niczym wrócę do siebie i stanę się silniejsza. Powinnam wziąć tatę do miasta, znajdzie tam prace w szpitalu, będziemy blisko sobie. O ile się zgodzi. Kładę głowę na poduszce, przykładam chusteczkę do ust, próbując powstrzymać szloch. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Theo cały czas był przy mnie, leżał ze mną, byłam w jego ramionach. Widzi, że to dla mnie ciężka sytuacja, nawet nie próbuje mnie pocieszać. I dobrze, nic nie jest w stanie polepszyć mi humoru. Nic. Chcę zamknąć oczy, zniknąć, rozpłynąć się.  
Otworzyłam oczy, Theo nadal był przy mnie. Czuję się trochę lepiej. Wysłaliśmy wiadomość do Waltera, że wrócimy jednak później, zrozumiał nas. Powoli zapada zmrok, widzę, że Theo śpi, więc się nie ruszam. Czuję chęć napełnienia płuc świeżym powietrzem, w piwnicy nie ma okna, muszę wyjść na zewnątrz. Lekko dotykam policzka Theo, od razu otwiera oczy i patrzy na mnie. Zbliżam usta do jego warg i lekko go całuje.
-Muszę iść się przewietrzyć. – wyszeptałam.
-Pójdę z tobą.
Wstaliśmy, Theo chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy z piwnicy. Latarnie obok drogi się palą, a mimo to jest bardzo ciemno. Widzę pojedyncze gwiazdy na niebie. Usiedliśmy obok wejścia, przytuleni do siebie patrzyliśmy na niebo. Rozmawialiśmy, o wszystkim i o niczym. Uwielbiam spędzać czas z Theo, mimo smutnej sytuacji. Theo nachylił się i pocałował mnie raz, drugi, trzeci. W jego obecności czuję się wspaniale.

2 komentarze:

  1. Trochę się wzruszyłam czytając list pozostawiony po mamie Jane ;(
    Nadal nie wierzę, że zabiłaś jej matkę

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne :) czekam na następne ♥

    OdpowiedzUsuń