tło

tło
tło

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 39



Spojrzeć mu w oczy
Oglądałam wschód z herbatą w ręce. Theo sprzątał po obiedzie.
-Gdzie jest teraz Alex? – zapytałam.
-W szpitalu.
-Co z nim?
-Nic poważnego, niestety wyjdzie z tego.
-Chcę jeszcze raz spojrzeć mu w oczy. – powiedziałam.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Pójdę tam.
Wzięłam łyk herbaty i postawiłam ją na blacie. Ubrałam buty i kurtkę, zjechałam windą na dół. Motor stał przed budynkiem, Theo wyszedł za mną.
-Naprawdę myślałaś, że puszczę cię tam samą? – zapytał.
-Wiedziałam, że za mną pójdziesz. – odparłam i uśmiechnęłam się do niego.
Wsiedliśmy na jeden motor i ruszyliśmy. Nigdy nie byłam tutaj w szpitalu, nawet nie wiem gdzie jest. Theo wiózł nas przez wąskie uliczki, aż dojechaliśmy do małego białego budynku. Weszliśmy do środka, na korytarzu nie było nikogo oprócz recepcjonistki.
-W czym mogę pomóc? – zapytała.
-Poradzimy sobie. – odparł Theo.
Był tutaj, wie gdzie jest sala Alexa, zaprowadził nas do niej. Otworzył drzwi kopniakiem. Alex leżał na łóżku z bandażem na czole, gdy zobaczył Theo od razu się poderwał.
-Po co przyszliście? – zapytał zdenerwowany.
-Przyszłam spojrzeć czy w twoich oczach znajdę choć trochę skruchy.
-Pamiętasz jak mówiłem ci, że nie śpię po nocach, bo zamordowałem tylu ludzi? Kłamałem. Przyzwyczaiłem się do tego, że moje sumienie nie daje mi spokoju.
-Do tego nie da się przyzwyczaić po prostu jesteś potworem bez duszy.
-Nie próbuj wzbudzić u mnie poczucia winy Jane.
-Za to wszystko powinieneś nie żyć. – powiedział Theo.
-Trzeba było uderzyć mną o podłogę mocniej! – krzyknął Alex i zacisnął zęby z bólu.
-Teraz żałuje, że tego nie zrobiłem.
-Możesz mi powiedzieć jak uciekłeś z więzienia, i jak trafiłeś do miasta?
-Jestem dobrze wyszkolony, ucieczka z waszego głupiego więzienia nie była problemem, do miasta doszedłem pieszo. – odpowiedział Alex. – Teraz wolałbym nie żyć.
-Akurat tę prośbę, można spełnić. – powiedział Theo.
Wstałam, popatrzyłam Alexowi głęboko w oczy i wyszłam. Zaczekałam obok motoru na Theo. Wyszedł wyraźnie zdenerwowany.
-Ty go nie zabijesz prawda? – zapytałam.
-Nie, nie chcę mieć obciążonego sumienia, przekaże to Walterowi, niech wyśle tu kogoś czy coś w tym stylu.
Podszedł do mnie i położył mi ręce na biodrach, i pocałował.
-Wracajmy do domu. – wyszeptał.
-A co z naszą pracą?
-Mamy wolne do jutra. – odparł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz