tło

tło
tło

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 58



Zaufaj mi
Obserwowałam jak każdy po kolei strzela w kartonową podobiznę człowieka. Ten oddział jest bardzo dobrze wyszkolony, większa część trafia w sam środek celu. Chyba już wiem dlaczego przydzielono mnie tutaj. Po prostu nie ma tutaj nic do roboty, oprócz wypełniania harmonogramu. Jednak, na razie mi się tutaj bardzo podoba, i wcale nie mam zamiaru się wycofywać. James stał obok mnie, jednak nie patrzył się jak nasz oddział trenuje, cały czas patrzył na mnie, nie odrywając wzroku. Widziałam to, jednak nie chciałam, żeby nasze spojrzenia się spotkały. Bardzo mnie to zaciekawiło, dlaczego, aż tak głęboko się we mnie wpatruje.
-Ok, chodźcie na obiad. – powiedziałam gdy ostatnia piątka wykorzystała swoją amunicję.
Jadalnia była kilka razy większa niż w naszym obozie. Wiem, że Theo czeka na mnie z kolacją, więc nie zjadłam dużo. W sumie to ciekawi mnie co teraz robi, pewnie poszedł odwiedzić Luka w szpitalu, albo powygłupiać się na mieście, czyli to co on lubi. Oparłam się o ścianę i czekałam, aż oddział zje. Po kryjomu wpatrywałam się w Iana, prawie nic nie zjadł, może żałuje, że mi powiedział. Po tej krótkiej rozmowie, widzę, że jest niesamowitym człowiekiem. Wiele przeszedł, podziwiam go. Zaraz po tym przypomniała mi się mama i Ellie. Boże jak ja ich teraz potrzebuję, dlaczego to się tak potoczyło. I znów napływa mnie fala gniewu wobec Alexa. Każda myśl ciągnie za sobą następną i znów mam przed oczami obraz jak leży na trawie z nożem wbitym w serce. Zgięłam się w poł, dotykając rękami nóg. Poczułam ogromny ból w płucach, czułam jakby zaraz miały mi się spalić. Od razu rzucił się do mnie James próbując dowiedzieć się co się stało. Nie mam pojęcia skąd ten ból, wcześniej czułam się dobrze. Schylając się, podwinęła mi się koszulka. W pewnym momencie poczułam czyiś dotyk, delikatny jak aksamit. Upadłam na ziemię, kręciło mi się w głowie, widziałam nade mną Iana, przestraszonego, tak samo jak ja. Byłam w takim stanie, że praktycznie nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam powtarzający się głos wypowiedziany przez Iana.
-Zaufaj mi…
Zamknęłam oczy, marząc, żeby jakąś magiczną mocą znaleźć się teraz w łóżku u boku Theo. Poczuć dotyk jego ust, opuszki jego palców na moim policzku. Dotknąć jego włosów. Teraz. Błagam.
Zasnęłam.
Obudziło mnie trzęsienie o ramię. Uchyliłam oczy, światło mnie raziło, jednak widziałam zarys człowieka. Stał nade mną uśmiechał się, powtarzał, że wszystko będzie dobrze. Zaufałam mu. Ian.
W jednym momencie, straciłam czucie na swoim ciele, nie czułam bólu, ani kończyn. Czułam tylko jego dotyk na ręce. Dotyk anioła stróża, który cały czas jest przy mnie.
-Zabierz mnie stąd. – wyszeptałam.

1 komentarz: