Szacunek
Szóstka jest najlepiej rozbudowana, masa namiotów,
małych domków, budynków treningowych. Gdy brama się otworzyła, zobaczyłam Carlosa
Holdricka. Widziałam go już parę razy na telebimach, jest zarządcą obozu.
Przywitał mnie uśmiechem, salutując.
-Witam Generale. – przywitał się.
-Dzień dobry. – powiedziałam i przyłożyłam rękę do
czapki z herbem.
-Mów do mnie James. – powiedział i wyciągnął rękę.
-Jane. – przedstawiłam się.
-Zaprowadzę cię do budynku dowództwa, założysz mundur
i zaczniesz służbę. Pomocnik już na ciebie czeka. – wytłumaczył i puścił do
mnie oko.
Ośrodek jest bardzo duży, więc do budynku szliśmy dość
długo. Wokół nas było pełno żołnierzy, nowicjuszy jak i zaawansowanych
poruczników. Byli w grupkach, albo się bili albo była przeprowadzana musztra.
Doszliśmy do budynku dowództwa, jest dużo większy niż w naszym obozie, jest
ogromny, oparty na filarach, a na każdym z nim są flagi naszego państwa.
Weszliśmy do środka. Odnosiłam wrażenie jakby każdy mnie znał. Carlos przywołał
gestem jakiegoś faceta. Mężczyzna średniego wzrostu, dobrze zbudowany, krótkie
włosy, lekki zarost i piękne piwne oczy które przyciągnęły moją uwagę.
-To jest James. Twój pomocnik. – przedstawił mi go
Carlos.
Chłopak o pięknych piwnych oczach zasalutował i podał
mi rękę. Również się przedstawiłam i podałam rękę.
-Mundur czeka na ciebie w szatni. Przebieraj się i do
roboty. – zaśmiał się Carlos.
James zaprowadził mnie do szatni, na oparci ławki był
przewieszony mundur. Piękny niebieskawy, było na nim moje nazwisko oraz
odznaki. Włożyłam go i razem poszliśmy do oddziału. James w drodze opowiedział
mi troszkę o sobie, cały czas wpatrywałam się w jego oczy, są piękne, głębokie.
Doszliśmy. Około 20 osobowy oddział stał przed namiotem na baczność.
-Nazywam się Jane Adams. Jak pewnie wiecie od teraz
jestem waszym dowódcą. – przedstawiłam się.
-Kobieta dowódcą? – zaśmiał się jakiś koleś z szeregu.
-Szacunku! – krzyknął mężczyzna na którego mundurze było
chyba więcej odznak niż na moim.
Ten młodszy od razu spuścił wzrok i się zamknął.
Podziękowałam obrońcy i kontynuowałam.
-Macie jakiegoś swojego lidera? – zapytałam.
Krok w przód zrobił mężczyzna któremu przed chwilą
podziękowałam. Stanął na baczność i się przedstawił:
-Nazywam się Ian Jensen, gotowy na rozkazy.
Zasalutował i wrócił do rzędu. Przede mną pierwszy
dzień jako generała
Śliczny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale zaintrygowała mnie postać Iana Jensena.
Zobaczymy co będzie potem :)