Wybierz
Uchyliłam oczy, byłam w tym samym miejscu. Światło
było przygaszone, więc nie raziło mnie już tak. Nade mną było pełno ludzi,
otaczali mnie a ja nie widziałam ich twarzy. Czułam dotyk czole, ręce, dotyk
który mnie uspokajał, mówił mi, że wszystko wróci do normy.
Gdy straciłam przytomność miałam sen, w sumie straszny
sen. Śniło mi się, że jestem w lesie, na polanie na której byliśmy razem z Theo
na pierwszej randce. Byłam sama, stałam patrząc na świeżą, zieloną trawę która
dorastała mi do kolan. Usłyszałam kroki po mojej prawej. Odwróciłam się. Zza
drzewa wyszedł Theo, z tym swoim uśmieszkiem spoglądał na mnie. Zrobił kilka
kroków i stanął, byliśmy daleko od siebie. Po mojej drugiej stronie znów
usłyszałam kroki. Odwróciłam się gwałtownie. Nic nie dostrzegłam, myślałam, że
to może zając, albo jakieś inne zwierzę. Ale w pewnym momencie ukazał mi się
Jason, z tymi swoimi lokami, które opadały mu na twarz. Zrobił to samo co Theo,
kilka kroków i stanął. Po raz trzeci usłyszałam
kroki, naprzeciw mnie, czujne, powolne kroki. Widok zasłaniało mi
drzewo, ale w pewnym momencie wyszedł zza niego Ian. Poważna mina, która jednak
wyglądała przyjaźnie, jego kasztanowe włosy wyglądały w tym świetle pięknie,
jego niesamowite oczy spoglądały na mnie jak na rzecz którą bardzo pragną, tak
bardzo, że jest w stanie zabić. Przez głowę przeszła mi myśl ucieczki. Odwrócić
się napięcie i uciec. Z jeden strony Theo, mieszkamy razem, kocha mnie całym
sobą, ufa mi. Z drugiej strony Jason, czuły, niesamowity, przystojny, szczery.
Z trzeciej, Ian, silny, tajemniczy, piękny, delikatny, opiekuńczy.
-Wybierz. – usłyszałam głos. Który nie był
wypowiedziany ani przez chłopaków ani przeze mnie. Głos w mojej głowie.
Jak to mam wybrać? Co to w ogóle znaczy? Strata
każdego z nich będzie dla mnie ciosem, tak wielkim, że nie wiem czy to
wytrzymam. Theo, jesteśmy razem, przeżywamy fantastyczne chwile. Jason, chłopak
który pokazał mi co to znaczy miłość bez wzajemności, czułam jego ból. Ian,
mało się znamy a mimo to ma w sobie coś… sama nie wiem jak to nazwać.
Moje serce,
podzielone na trzy części. Upadam na kolana,
nadal przenosząc wzrok jednego na drugiego. Zamykam oczy, oddycham
głęboko. Budzę się. Koniec, tak nigdy się nie stanie.
Widzę już
wyraźnie, mam nad sobą tatę, i Theo. Pewnie sprowadzili ich tutaj, i dobrze.
Znów czuję opuszki palców na policzku, palców Theo. To o czym marzyłam, przez
ostatnie godziny. Brakuje jego ust dotykających moich warg.
-Theo…-
wyszeptałam.
Nachylił się
nade mną, spojrzał na mnie troskliwym spojrzeniem.
-Pocałuj
mnie, proszę.
Nachylił się
jeszcze bliżej, delikatnie chwycił mnie za kark. Zamknęłam oczy, rozchyliłam
usta i czekałam. W końcu. Zaczął od kącika ust i powoli przesuwał się ku środkowi,
był delikatny, czuły. W każdym muśnięciu jego ust, czułam jak próbuje mi
przekazać, jak bardzo mnie kocha. Znalazłam trochę sił, żeby moja dłoń
zanurkowała w jego włosach, przyciągnęłam go bliżej. Całowaliśmy się ile
chcieliśmy, żaden z nasz nie zamierzał się powstrzymywać od tej przyjemności.
E tam. Ian lepszy niż Theo
OdpowiedzUsuńNo ale dobrze, ze wybrała Theo <3