Ian Jensen
Stałam przed oddziałem wpatrując się w każdego po
kolei. Najdłużej mój wzrok przykuł Ian. Wysoki, muskularny, przystojny brunet.
-Dzisiaj naszemu oddziałowi przypada strzelnica. –
zaczęłam, nie odrywając wzroku od Iana. – Za mną.
Oddział w jednym momencie skręcił się w prawo i ruszył
marszem w stronę strzelnicy. Mimo, że jestem w wojsku można powiedzieć od
dawna, tak wyszkolonego i zgranego oddziału w życiu nie widziałam. Szłam przed
nimi, wsłuchana w dźwięk uderzających o ziemię butów. Doszliśmy do małego,
ciemnego namiotu. Na latarni obok była wywieszona kartka z harmonogramem.
Weszliśmy do środka, nie było nikogo. Na stoliku leżała ogromna walizka,
domyśliłam się, że jest tam broń. James podszedł do walizki i ją otworzył, nic
nie dotykał, czekał, aż ja wydam rozkaz. To wspaniałe uczucie, przynajmniej
według mnie, ludzie się mnie boją, czekają na rozkazy. Tak jak powiedział Ian,
mają do mnie szacunek, to wyróżniające. Podeszłam do stolika i powoli
wyciągałam każdy rewolwer. Widzę, że jest tylko pięć stanowisk.
-Ok. Pierwsze pięć osób zaczyna trening, reszta czeka.
- rozkazałam i zaplątałam dłonie za sobą.
Ian nie wydarł się jako pierwszy stał cicho na końcu,
gapiąc się na swoje buty. Podeszłam do niego.
-Mogę cię prosić o rozmowę? – zapytałam.
-Rozkaz. – powiedział i zasalutował.
Wyszliśmy razem z namiotu, kilka metrów od niego
zatrzymałam się i zaczęłam rozmowę.
-Bardzo ci dziękuje. – powiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
-Drobiazg. – powiedział i uśmiechnął się.
-Możesz mi coś o sobie opowiedzieć? –zapytałam. –
Dziwne, bo widzę, że masz prawie cztery razy więcej odznak niż ja. A to ja
jestem generałem.
-Widzi pani, to smutna sprawa. Miałem być generałem,
dostałem propozycję, ale zrezygnowałem. – opowiedział.
-Możesz mi powiedzieć co się stało?
-Pamięta pani atak na obóz 5? –zapytał. – Mieszkałem
tam, razem z całą moją rodziną.
-Atak na obóz 5. – zamyśliłam się i nagle mnie
olśniło. – Najgorszy atak. – powiedziałam zasłaniając usta.
-Tego dnia dostałem rozkaz dostarczenia wiadomości,
nie było mnie tam. Wróciłem zaraz po ataku, zdesperowany, przestraszony. Gdy
zobaczyłem ciała moich rodziców poczułem chęć zemsty, okrutnej zemsty. Rzuciłem
się na kolana i zacząłem płakać, nawet nie wie pani jaki to jest cios, w kilka
godzin stracić każdego, i zostać sam.
-Tak mi przykro. – wyszeptałam.
-Nie chciałem rzucać się oczy. Pragnąłem być sam na
zawsze, nigdy nie miałem przyjaciół, nadal ich nie mam. Jestem małym i nic nie
wartym pionkiem w tej grze.
-Nie wiem co powiedzieć.
Po każdym jego słowie coraz bardziej chciało mi się
płakać i coraz ciężej było mi zatrzymać łzy.
-Lepiej już wracajmy. – powiedział.
Odszedł a ja poszłam za nim, wstrząśnięta tym co mi
powiedział.
Śliczny rozdział i mój kochany Ian <3 Tylko czemu tak o nim krótko ???
OdpowiedzUsuń