tło

tło
tło

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 65

Rozdział 65
Minęło kilka dni, nie przespanych nocy, wypłakanych godzin. Straciłam poczucie czasu, sama nie wiem gdzie ten czas się podział. Wszystkie wspomnienia z Theo przeleciały mi przez głowę chyba ze sto razy. Przed oczami mam tylko jeden widok, jak zakrwawiony leżał u moich stóp.
Siedzę pod prysznicem od paru minut pozwalam wodze spływać po mnie. Wyłączyłam się na świat, nikt dla mnie nie istniał. Zawiadomiłam, że chcę pobyć sama, i wszyscy to uszanowali. Przez głowę przewija mi się wiele myśli, jedną z nich jest powód samobójstwa Theo. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego to zrobił i doskonale wiem, że to nie jest wina tego jednego zabójstwa. To trwało od dłuższego czasu, znikał na całe dnie, mało mówił, zamknął się w sobie. Wtedy w ogóle nie zwracałam na to uwagi wręcz ignorowałam to, w takim razie to zabójstwo musiało go dobić. Nie spocznę dopóki nie dowiem się co tak naprawdę się stało.
-Koniec tego Jane. Czas działać! – powiedziałam sama do siebie zakręcając wodę.
Wyszłam spod prysznica wytarłam się, założyłam pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam z domu. Zeszłam do garażu wsiadłam na motor i ruszyłam w stronę obozu, żeby spotkać Iana.
Otworzyła się brama i znów ujrzałam tą dyscyplinę wojskową, której mi tak brakowało. Generałowie i ich oddziały na musztrze. Porządek. Podeszłam pod namioty mojego oddziału. Weszłam do środka. Znajome twarze, wszyscy wpatrzeni we mnie, jakby przez ten cały czas na mnie czekali. Mój wzrok obejmował każdego po kolei, aż w końcu zatrzymał się na Ianie. Wymieniliśmy się spojrzeniami, wstał podszedł.
-W końcu jesteś… - powiedział.
Nie byłam w stanie się powstrzymać, rzuciłam mu się na szyje. Tak długo nie miałam z nikim kontaktu, tak bardzo mi go brakowało. Usiadłam wraz z moim oddziałem, przyjaciółmi. Minął kwadrans jak do namiotu wszedł James.
-Jane? Cześć! – krzyknął!
-Boże czy naprawdę, aż tak dużo czasu minęło, że tak za mną tęskniliście? – zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy wszyscy długo, naprawdę długo.
-To co panowie! Bierzemy się do roboty. Bieg czy może siłownia?
-Siłownia Generale! – krzyknęli jednym tchem.
Wyszliśmy z namiotu. Stanęłam na czele, zgranego rzędu, wojskowym krokiem ruszyliśmy na siłownie. Nie jestem jeszcze w stanie ćwiczyć więc siedziałam na ławce i rozmawiałam z Jamesem, opowiadał mi co się działo pod moją nie obecność w oddziale. Przyglądałam się mężczyźnie na bieżni, mocno wysportowany, biegł bardzo szybkim tempem. W końcu szedł z bieżni przeszedł obok mnie. Zobaczyłam jego twarz. Jason.
-Jason! – krzyknęłam.
Odwrócił się szybko, spojrzał na mnie.
-Jane… - wyszeptał przytulając mnie? Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Już jestem, znalazłem cie… - wyszeptał.

-Tak bardzo mi cię brakowało. Gdzie byłeś…

1 komentarz:

  1. Tyle czekałam, a tu coś tak krótkiego i kończysz w takim momencie?!? Czekam na więcej, a co do nowego wystroju bloga, bardzo ładny.

    OdpowiedzUsuń